wtorek, 24 czerwca 2014

Wózek zastępczy - Hauck Viper

Mały Miś lubi swoją nianię i chyba z wzajemnością. Opiekunka jest dla niego często bardzo czuła, przytula go, głaszcze, całuje w główkę. Miło się na to patrzy, gdy podglądam ich przez kamerę, chociaż nachodzą mnie nieraz myśli, żeby się za bardzo nie przywiązał i nie wolał jej ode mnie. Widać już 7 zębów, a w dzień dziecka Dziabusz zaliczył swoją pierwszą śliwkę na czole. Wyglądał jak rozrabiaka. Urósł mu brzuszek, ale podobno na wysokość również wystrzelił [według jednej z koleżanek, która widzi go co jakiś czas]. Nie umiem zmierzyć go tak, jak pielęgniarka, dlatego muszę poczekać do kolejnej wizyty w przychodni, która wypada dopiero w drugiej połowie lipca. Póki co, myślimy trochę o jakimś wypadzie nad jezioro? Dziabusz dostał od chrzestnej stolik wielofunkcyjny, nad jeziorko jak znalazł - można zrobić z niego mini piaskownicę, młyn wodny z łódkami, stolik do rysowania czy jedzenia albo tor wyścigowy [druga strona blatu]. Oddaliśmy również wózek do reklamacji. Pisałam o jego wadach bardzo ostro, ale jeśli uda się serwisowi doprowadzić skrętność kół i łatwość prowadzenia do stanu tuż po zakupie, to ta zaleta przeważy nad większością wad. Na razie dostaliśmy wózek zastępczy i o nim również mogę co nieco powiedzieć. Jest to prawdopodobnie model Hauck Viper. Nie wiem, przez ile rąk się przewinął i ile już przeszedł, ale wnioskuję, że naprawdę sporo. Pchając go ma się wrażenie, że za chwilę złamie się w pół [ugina się w miejscu składania]. Do plusów należy na pewno wielki kosz na zakupy. Jest bardziej pojemny niż ten, który mieliśmy w BEXie. Wózek jest też bardzo skrętny, pewnie przez to, że jest trójkołowcem, co jest równocześnie wadą ze względu na małą przyczepność i stabilność przy mocniejszym skręcie. Mechanizm rozkładania budki: ręczny "przeskokowy", ciągniesz - rozkładasz, pchasz - składasz. Wszystko to takie jakieś plastikowe i tandetne. Wnętrze wąskie, oparcie dość krótkie, powiedzmy - standardowe. Podnóżek całkiem fajny [w porównaniu z tym w Britax'ie, to większość jest fajnych]. Rączka do prowadzenia wygodna, chociaż cienka, z regulowaną wysokością. Barierka ochronna z zabezpieczeniem między nogi, dzięki czemu nie ma konieczności przypinania dziecka pasami. Najważniejsza sprawa! Oparcie mocowane jest po obu stronach na swego rodzaju zaczepach. W miejscu, gdzie zaznaczyłam na zdjęciu czerwonym kółkiem, jest rzep. Po odklejeniu go, widać plastikowy pasek z dwiema wypustkami, te wypustki wsuwa się w dwie dziurki zwężające się ku dołowi i wciska się w te zwężenia. Odkryłam to, kiedy wózek złożyliśmy do transportu, następnie rozłożyliśmy, a wsadzony do niego Dziabusz postanowił się oprzeć. Oparcie opadło całkiem na płasko i trzymało się chyba tylko na dwóch rzepach od budki. Opisane wyżej plastikowe zaczepy po prostu się wypięły. Kółka są piankowe. Cena, jaką znalazłam w internecie, to 719 zł. Jeśli nowy Viper spisuje się niewiele lepiej od tego, który posiadamy my, to nigdy bym za niego tyle nie zapłaciła. Ale może to nasz model jest po prostu tak wyeksploatowany, w końcu to wózek zastępczy. W każdym razie fajne doświadczenie, chętnie bym jeszcze kilka rodzajów wypróbowała. Kusi mnie jakaś parasolka.