Dziabuszek dostał wczoraj pierwszą łyżeczkę marchewki ze słoiczka. Takie było zalecenie pani doktor, jako pomocne przy jego obecnym schorzeniu dróg moczowych. Było śmiesznie i brudno. Zdjęciem oczywiście udokumentowaliśmy ten wyczyn. Pluszak doszedł do wniosku, że bardziej podobała się maluchowi łyżeczka niż samo jedzenie i najpewniej ma rację.
Krótko po umyciu łapek i wrzuceniu do prania wszystkich zabarwionych na marchewkowo ubrań, na szyi i brzuchu Kluska pojawiła się wysypka. Stwierdziliśmy, że jest to raczej reakcja na antybiotyk niż warzywo, które jeszcze nie zaczęło się nawet trawić [o ile w ogóle w żołądku coś się znalazło, a nie tylko na twarzy i wszystkim wkoło]. Dzisiaj jednak znowu toczyliśmy zakończony krwawo bój [Dziabusz wygląda po tym jak mały wampirek albo wilkołak] i na czole, dookoła lewego oka oraz na powiece pokazało się jeszcze więcej kropek. Założyliśmy więc, że może to być jednak wina marchewki i odstawiamy żywnościowe eksperymenty na inny czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz