Miś właśnie skończył antybiotyk, ponownie może chodzić na spacery i jest z tego powodu przeszczęśliwy. Jest kochany i przytuliński. Bardzo dużo rozumie. Ostatnio pytam Pluszaka, gdzie jest Dziabusza woda i razem się za nią rozglądamy, podczas gdy nasz syn wstaje z maty, porzuca zabawki i wychodzi do kuchni. Pluszak ruszył szukać picia i zajrzał za maluchem, a on trzyma już w łapkach butelkę, którą ściągnął sobie z blatu. Dużo jest takich sytuacji i wspaniale się patrzy na rozwój brzdąca.
Chociaż nie mówi za wiele, poza podstawowymi "mama", "tata", "baba", "tak", "am" i coś jakby "daj", ważniejsze jest dla nas, że rozumie, kojarzy i powtarza dużo gestów i zachowań. Ostatnio jednak ćwiczy słowo "traktor" i w co którejś próbie słychać nawet wyraźne "r".
Dwa razy zrobił siku na nocnik. Za pierwszym razem nie zauważył za bardzo, co się wydarzyło, ale już za drugim niania mu tłumaczyła, biła brawo i przybijali sobie piątki:). Korzystna była tu zmiana nocnika. Najpierw kupiliśmy taki:
Klusek nie chce w ogóle na nim siadać. Może mu nie wygodnie. Może jest za bardzo ściśnięty przez te boczne ograniczniki. Ostatnio na zakupach w markecie wzięłam najtańszy, jaki był.
Teraz mały Miś sam na nim siada, traktując go chyba jako krzesełko. Tak czy inaczej mamy pierwsze sukcesy.
Dziabusz jest w sumie czyścioszkiem - jak mu coś spadnie z talerza na podłogę, to pokazuje, w czym problem i nie chce wrócić do jedzenia, póki się nie posprząta albo nie obieca tego zrobić. Jeśli coś się wyleje, rozciera to palcem, aż nie będzie widać:), a kiedy ucieka na golasa po kąpieli, "ukrywa" się za zasłoną i robi siku - zawsze wtedy oczywiście obsika sobie świeżo wykąpane stopy, więc zaczyna piszcząco płakać i podnosi jedną nóżkę.
Odzyskaliśmy wózek. Pojechał na naprawę aż do Niemiec, a i tak niewiele to pomogło. Wymienili nam co prawda tylne zawieszenie, ale reklamowaliśmy przednie koła. Wczoraj, przez pewną część spaceru tak znosił w prawo, że rozbolały mnie ręce od ciągłego kontrowania. Może za jakiś czas znów oddamy do serwisu. Zwłaszcza, że ma przecież służyć drugiemu dziecku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz