środa, 17 czerwca 2015

Zmiany, zmiany

Miałam projektować mieszkanie, ale wybrałam jednak zapisanie kilku nowych wydarzeń związanych z naszymi dziećmi. Ach, ten brak czasu na wszystko;).
Chłopaki mają teraz 2 lata i 3 miesiące starszy, młodszy - 4,5 miesiąca.
Dziabusz wczoraj pierwszy raz spał bez smoczka! W ciągu dnia wcale go nie używa, ale do zasypiania był mu niezbędny. Przynajmniej tak myślałam, ale wczoraj postanowiłam spróbować się go pozbyć. Kiedy ja byłam mała, rodzice "dali smoczek świnkom" [mieszkałam na wsi]. W przypadku Kluska wybrałam stworzonka, które go bardzo fascynują, mianowicie mrówki. Zapytałam, czy wyrzucimy smoczek, żeby mrówki mogły się pobawić i zrobiliśmy cała akcję z wychodzeniem na dwór i śmietnikiem. Po kryjomu wyjęłam "uspokajacz" i w domu dobrze go wyparzyłam, tak na wszelki wypadek, gdyby jednak się nie udało. Mam gdzieś też drugi, ale wolę się zabezpieczyć. Wieczorem, przy kładzeniu spać, Dziabusz upomniał się o swoje. Wytłumaczyłam mu, że przecież podarował smoczek mówkom, wyrzucił do śmieci i nie ma. Trochę postękał i dał się przekupić ciastkiem - położył się po zjedzeniu już bez problemu. Zobaczymy, jak będzie dziś na drzemce. Ale byłam dumna:).
A jeszcze bardziej dumna byłam na placu zabaw, gdzie Klusek udał się bez pieluchy, w majtkach i spodenkach. Co chwilę pytałam, czy chce siku i wciąż słyszałam "nie". W końcu sam przybiegł: "Mama, siku!". Pędzę z nim na trawkę, w ustronne miejsce, rozbieram, a tu: "Mama, kupa". Trochę mi mina zrzedła, ale stwierdziłam, że mam czym posprzątać, trudno. Na szczęście był to fałszywy alarm, ale siku zrobił. Dwa razy:). Super! Dziś niania wzięła Dziabuszka na dwór również bez pieluchy, z zapasowym zestawem ubrań w torbie. Pierwsze sukcesy wyjściowe są, oby tak dalej.
A poniżej jeszcze nowy nabytek Misia - motorek wystarczająco masywny na jego wagę i wzrost. Kupiliśmy go jako coś przejściowego między autami-odpychaczami a rowerkiem biegowym, bo z tym ostatnim jeszcze sobie nie radził i zaczynał się zniechęcać. Motorem ma tylko dwa koła, ale na tyle szerokie, że sam stoi i jest całkiem stabilny. Klusek już śmiga na nim jak rajdowiec, więc jeszcze trochę i będzie gotowy na biegówkę, tak myślę.
Zdjęcie pochodzi ze strony link.baby.pl

Młody natomiast uśmiechnięty prawie zawsze i do wszystkich. Jest cudowny i taki spokojny. Mam wyrzuty sumienia, że nie poświęcam mu wystarczającej ilości czasu. Z drugiej strony, nie chcę, żeby starszy brat był zazdrosny i wciąż jestem rozdarta. A skutki nikłego zainteresowania Krecikiem są widoczne - nie rozwija się odpowiednio szybko do wieku. Główkę trzyma już od jakiegoś czasu, ale jeszcze mu ucieka na boki, nie dźwiga jej na tylko mocno, żeby się nie chwiała. Rączek nie wyciąga po zabawki, co rzekomo już dawno dzieci potrafią. I jeszcze kilka drobniejszych zastrzeżeń obserwujemy. Nie przejmuję się tym jakoś bardzo mocno, ale na tyle jednak, że częściej go noszę w pozycji wymuszającej wyprostowanie głowy i ćwiczenie szyi, a Pluszak stara się zainteresować Pana Dzidzię grzechoczącym pluszowym zającem, na widok i dźwięk którego Młody świruje:). Wznieca się ogromnie, ale rączek wyciągać po niego nie chce. Dopiero, kiedy mu się go w łapki wepchnie, to trzyma i szarpie. No cóż, przyjdzie na niego pora, to będzie sięgał nie tylko po zabawki...
Niestety pierwszy antybiotyk jest już na koncie Krecika:/. Zapalenie gardła i podejrzenie zapalenia ucha środkowego. Ale Dziabusz młodszy był, jak faszerowaliśmy go pierwszy raz takimi farmaceutykami - zapalenie dróg moczowych. Na szczęście chyba jest już dobrze, oczywiście lek będę mu podawać do końca wyznaczonego okresu.
Z karmieniem dalej kiepsko. Coraz rzadziej je z piersi. Obecnie ze 3-4 razy na dobę. Nie wiem, czy dociągnę do pełnych sześciu miesięcy. Wydaje mi się, że nie, ale zobaczymy. Cieszę się, że pierwszy trzy, a nawet prawie cztery, pił tylko moje mleko. Trochę tych przeciwciał wchłonął, jakby nie było.

Klusek często zagaduje do brata. Jego "cześ, Dzidzia", to już mantra. Maluszek odpowiada mu szerokim uśmiechem, na co Dziabusz zawsze zwraca się do mnie: "Mama, Dzidzia cieszy". Obaj są tak uroczy i słodcy, że nieraz muszę powstrzymywać łzy wzruszenia. A nasz starszak mówi coraz więcej i częściej. Teksty typu:

- Mama, spałem trochę [kiedy chce poleżeć w łóżeczku]

- Może tak, może nie

- Jedna nie, dwie [galaretki]

- Mama, daj [coś]
- Nie mam
- Kupić!
- A masz pieniądze?
- Tak
- To daj
- Posze, mama [i wyciąga niewidzialną gotówkę]

nie są już rzadkością. Pyskata mała bestia z niego.

wtorek, 9 czerwca 2015

Leń czy niejadek - dokarmianie Pana Dzidzi

Młody słabo rośnie. A właściwie dotyczy to jego wagi. Neonatolog zarządziła dokarmianie. W wieku 3 miesięcy i 3 tygodni Krecik ważył niespełna 6 kg, czyli przybrał minimalnie powyżej 2 kilo [waga urodzeniowa 3915]. Mleko mamy nie wystarcza i w ruch poszły butelki, miarki, wyparzanie i mikrofalówka. Nadal karmię piersią, ale nie jest to już jedyne pożywienie. Na siatce centylowej wagowo Pan Dzidzia znalazł się pomiędzy 3 a 10 centylem, co nas przeraziło z Pluszakiem, więc temat dokarmiania rozpoczęliśmy pełną parą. Oprócz mm, czyli mleka modyfikowanego, Młody dostaje również, raz dziennie, preparat o nazwie SINLAC. Nie zamierzam wypowiadać się o zasadności stosowania tego specyfiku, jego zaletach, czy wadach. Poleciła mi go siostra, która stosowała SINLAC mając podobny problem z synkiem, jak my teraz. Po nim maluch zaczął szybko nabierać masy, a o to chodziło [obecnie ma dwa lata i nie wystąpiły ewentualne skutki uboczne spożywania SINLACu;)]. Skład przejrzałam, nie widzę wielkich przeciwwskazań; występujący cukier stanowi dużo mniejszą objętość procentową niż w przypadku mlek modyfikowanych. Mam nadzieję, że spełni swoje zadanie i będzie jednocześnie zdrowy dla brzuszka. Według przepisu na opakowaniu powinien być podawany w wersji kaszki - na gęsto-sztywno. Ja robię do butelki, jako rzadki kleik. Krecikowi smakuje i dość chętnie ciągnie. A propos, według mnie on jest po prostu leniwy - jak z cycka tryska mleko, to podstawi dzióbek i trochę possie, bo łatwo leci; jeśli jest duża dziura w butelce, to podje, ponieważ nie musi się wysilać. Tak tak, musiałam powiększyć [odrobinę] dziurki w smoczkach, gdyż nie chciał pić. Z drugiej strony wskazana dla jego wieku ilość 200-230 ml może dwa razy została zjedzona w całości, zwykle jednak jest to 80-100 ml.
Dziś zważyłam i zmierzyłam naszego Skrzata. Od pomiarów u neonatologa minęło 19 dni. Waga orientacyjna [pomiar na "dorosłej wadze": ja i Dzidzia minus sama ja; cztery podejścia]: 6,8 kilograma, długość: ok. 67 cm. Na siatkach centylowych waga skoczyła z 3-10 centyla do 25-go! Jestem bardzo szczęśliwa i dość mocno uspokojona. W piątek ponowna wizyta u neonatologa, wtedy sprawdzimy, co o tym myśli. Podpytam może o ten SINLAC.
Wzrostowo wychodzi na 75 centylu, więc na małego się nie zanosi [oby].
Niestety, konieczność dokarmiania mm rozregulowała cykl posiłków. Próbuję wybudzać czasem Krecika, kiedy minęły np. 3 godziny od poprzedniego posiłku i zmuszać do jedzenia. On się buntuje, pluje, płacze - nie je. Ale coś tam mu zawsze wpadnie do brzuszka, przez co znów nie chce mleka przez np. 2 godziny. Razem robi się z tego już naprawdę długa przerwa [5 godzin], a ja zaczynam panikować. Ostatnio przeczytałam na jednym z mlek modyfikowanych, że dzieci w piątym miesiącu i starsze powinny otrzymywać posiłek cztery razy na dobę. Zszokowało mnie to. Porcja mleka co 6 godzin? Z Dziabuszem, nie stosowałam mm, więc nie jestem ekspertem, ale pamiętałam ze szkoły rodzenia czy innych spotkań z położną takie wskazanie - dziecko karmione piersią powinno pić co 2-3 godziny, dziecko na butli - co 4. A tu nagle takie zaskoczenie. Przyznam, że polecane częstotliwości mogły dotyczyć np. dzieci do 3 miesiąca albo jeszcze jakiejś innej grupy [nie pamiętam], ale przy Klusku jedzenie co 3 godziny praktykowaliśmy nawet po przejściu na stałe posiłki, a i teraz jeszcze jakieś pozostałości tego schematu występują. Zatem to też pytanie do specjalisty - jeśli stosujemy karmienie mieszane, jak ocenić, kiedy maluch powinien dostać porcję [być przymuszany do jej pochłonięcia]? Podobno zmuszanie do jedzenia to znęcanie się, ale może to lepsze niż ewentualne podawanie dożylne albo rurką do żołądka. Póki co staram się zachować spokój i poić Młodego tylko wtedy, kiedy wydaje się chętny.

środa, 3 czerwca 2015

Anioł i diabeł, czyli charakterki naszych dzieci

"Bunt dwulatka" przybrał u nas ostrą formę. Ciągłe "ja siam", "daj" albo "mama" - jako osoba, która ma robić wszystko [ubrać - mama, a nie niania, przewinąć - mama, a nie tata, wyrzucić papier - mama, a nie Dziabusz]. Pal licho, jeśli chodzi o jakąś pierdołę, jednak często "siam" dotyczy np obrania jabłka, przełączenia bajki na komputerze albo zmiany pieluchy. "Mama" występuje stale, ale najbardziej jest odczuwalne, kiedy się spieszymy. A "daj" stosowanie jest głównie jako próba wymuszenia czegoś.
Wczoraj były prace twórcze z ciastoliną. Wycinanie motylków, wyciskanie gwiazdek i odciskanie aut. Po jakimś czasie oznajmiłam, że idziemy na dwór, więc wystarczy tej zabawy. Dziabusz się zgodził. Kiedy w kilka sekund sprzątnęłam cały bałagan zaczęły się wrzaski, "daj" i rzucanie przedmiotami. Na szczęście szybko nastał spokój i zaczęliśmy szykować się do wyjścia.
W swoim pokoju mały łobuz zrzucił 4 ciuszki z biurka. Mówię: posprzątaj. Słyszę: mama. Na "przekomarzaniu się" spędziliśmy 10 minut, podczas których stosował techniki prośby, groźby i wymuszania. Po tym czasie nastąpiło nasilenie i zaczęła się łagodna histeria. Dziabusz wylądował w łóżeczku - tak robimy, żeby się uspokoił. W naszym przypadku się to sprawdza - wsadzamy syna do łóżeczka, nieraz sam tam idzie, jak tylko zaproponujemy takie rozwiązanie, kiedy zbyt się "ekscytuje". Zostawiamy otwarte drzwi, pozostajemy na widoku, choć w innym pokoju i czekamy, aż nas zawoła. Zazwyczaj uspokaja się w kilka sekund, tak też było tym razem. Ale w łóżku spędził jakieś 15-20 minut. Leżał sobie, przytulał misia, kręcił się trochę. Wyciszał się. Zawołał mnie gotowy do uprzątnięcia zrzuconych ciuchów.
Oczywiście są też cudowne momenty. Ostatnio spieszyłam się gdzieś, a że nie mamy chwilowo niani, musiał ogarnąć siebie i dwójkę maluchów w 15 minut. Starszy nie chciał współpracować przy ubieraniu. Nie uciekał, nie utrudniał niby, ale jakoś tak luźno stał, że nie można było mu bluzy założyć na ręce. Coś mu tam powiedziałam, żeby trochę pomógł, bo nie mamy czasu, a on do mnie: "mamo, mamo, coś ci dam, jedno serce". Myślałam, że się popłaczę ze wzruszenia:). Wierszyka nauczyła go ostatnio babcia, ale było to na zasadzie - ktoś mówi wers, on powtarza, ktoś mówi drugi wers, on powtarza itd.

Pan Dzidzia natomiast, to najbardziej towarzyskie niemowlę, jakie kiedykolwiek widziałam. Kto go nie zaczepi jest obdarowywany wielkim uśmiechem. Jeśli ktoś zada sobie trochę trudu, żeby "porozmawiać", Krecik może się rozchichrać. Jest cudowny i mało wymagający. Póki co:). Dziabusz był podobnie niezbyt absorbujący chociaż nie aż tak radosny.
Bąbel trochę skoczył z rozwojem, ale słabo rośnie. Trzyma trochę główkę, coś tam próbuje się podnosić do siedzenia, wszystko pcha do buzi i zastanawiamy się, czy mu przypadkiem zęby nie idą, ponieważ smoczek jest oblizywany i podgryzany z każdej strony, a Młody kiepsko je. Oprócz tego, że słabo przybrał na wadze - ma 4 miesiące, a od urodzenia przytył niewiele ponad 2 kilo - to boję się, żeby jeszcze nie stracił. Z piersi trochę ciągnie, ale szybko zasypia albo wypycha sutek językiem; z butelki zjada około 80-100 ml, podczas gdy dla jego wieku porcja wynosi 200-230 ml. Muszę przeszukać bloga i sprawdzić, czy zapisałam, kiedy Dziabusz po raz pierwszy spróbował kleiku. Pamiętam, że marchewkę ze słoiczka dostał po 5 miesiącu, ale nie wiem, czy było to przed, czy po kleiku. Martwimy się z Pluszakiem, tak to już jest być rodzicem - zawsze się znajdzie powód do niepokoju:).