czwartek, 5 maja 2016

Usuwanie trzeciego migdała. Pierwsze kroczki.

Miesiąc temu Dziabusz skończył trzy lata. W zeszłym tygodniu pozbył się tzw. trzeciego migdała. Traumatyczne zakładanie wenflonu, wcześniej syrop z "głupim jasiem", siusiu i po kilkunastu minutach wyjazd na blok operacyjny. "Jasiu" działał, więc nie było problemu z rozdzieleniem się. Jakieś 40 minut później zza ciężkich drzwi dobiegł mnie krzyk Misia. Z tym krzykiem pojechaliśmy do sali i z nim spędziliśmy kolejne 40 minut. To nie był płacz, lecz wrzask przerażonego dziecka, jakby miało koszmarny sen. Serce mi pękało, nie dało się go uspokoić, więc tylko leżałam obok niego przytulając, głaskając i uciszając. Usnął ze zmęczenia i jeszcze przez kilkanaście - dwadzieścia minut podbudzał się znów krzycząc. W końcu zasnął spokojny i przespał ponad 2,5 godziny. Po tym czasie wstał jak gdyby nigdy nic. Bawił się ze mną, śmiał, rozmawiał. Żadnych wymiotów spowodowanych narkozą, bóli, nieprzyjemnych odczuć czy jakichkolwiek innych sygnałów, że coś mu przeszkadza, nie odpowiada.
Po tygodniu wrócił do przedszkola. Teraz trzymamy kciuki, żeby zabieg spełnił swoje zadanie.

Dziabusz już wygląda jak średni pięciolatek. Robi się coraz mądrzejszy, ale i cwańszy. Fajnie się już z nim rozmawia, on sam zaczepia ludzi i opowiada im np. że "idziemy do domu tylko na chwilę, bo mama chce zrobić siku, a zaraz znowu wyjdziemy" albo, że "wysiadamy na następnym przystanku, żeby kupić parówki". Jest zdolny opowiedzieć wszystko i wszystkim. Dziś zaskoczył nas tekstem, który wywołał u Pluszaka parskanie powodowane powstrzymywaniem śmiechu, a u mnie łzy z tego samego powodu. Mam wyjść z dzieciorami na dwór, mówię starszemu, żeby zakładał buty, ale oczywiście są ważniejsze rzeczy - trzeba misiem wytrzeć podłogę, to auto jest akurat najfajniejszą zabawką, może poukładamy klocki? - wkurzyłam się i powiedziałam, ze mam go w nosie.
Ja: nigdzie nie idziesz, zostajesz w domu!
Dziabusz: nigdzie nie idziesz, zostajesz w domu!
Ja: uspokój się!!
Dziabusz: uspokój się!!
Ja: nie wkurzaj mnie!! Ja idę z Dzidziusiem na dwór, a ty se siedź!
Dziabusz: mama, nie złość się na mnie [tu myślę, że mnie przeprosi], ubieram buty, przeszkadzasz mi.

Pan Dzidzia, piętnastomiesięczne cudo. Piękny jak z obrazka. Co jakiś czas zastanawiamy się z Pluszakiem, jak z takich przeciętnych ludzi, jak my, zrodziło się takie śliczne dziecię.
Jeszcze nie chodzi samodzielnie, przy meblach i za rączki/rączkę - owszem. Nie martwi mnie to. Dziadek sprawił, że zrobił pełne dwa pierwsze kroki, kilka dni temu. Z mówieniem też kiepsko. Kiedyś powtarzał mama, trochę tata, baba, parę razy nawet dziadzia czy coś w ten deseń, potem przestał. Mówi po swojemu, więc z aparatem mowy raczej kłopotu nie będzie. Próbuje coś. Ma swoje określenia na jedzenie, na "daj", trochę podśpiewuje gaworząc itp. Też jeszcze za bardzo się nie przejmuję, chyba dlatego, że w Dziabusza grupie w przedszkolu jest chłopiec [starszy od niego], który wypowiada tylko te wymienione wyrazy i może parę innych, a poza tym jedynie bełkocze. Nie mówię, że to normalne, ale skoro on nie ma stwierdzonych jakichś zaburzeń rozwojowych, to tym bardziej nasz Bąbelek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz