Bąbelek 1 lutego skończył 3 lata. Nadal jest totalnie nieznośny, nieposłuszny, całkowicie antysystemowy i najbardziej uroczy na świecie. Mówi pełnymi zdaniami, chociaż wciąż niezbyt zrozumiale. Nawet, gdy się złości i wrzeszczy, używa kulturalnych słów ("posze daaaaać!). Od dłuższego czasu odpowiednio intonuje przy pytaniach.
W przedszkolu uczą się liczyć do 10. W minionym tygodniu opowiadałam chłopakom, że pojedziemy na weekend w góry (dziś wróciliśmy) i odliczaliśmy dni. Młody liczył na paluszkach. Najpierw były cztery dni. Później trzy i na tym pozostało. W czwartek przypominałam, że jutro nie idziemy do przedszkola, bo jedziemy w góry, a Bąbel z wyciągniętymi palcami: "csy ni".
Tak mu się te "trzy dni" spodobały, że jak Dziabusz pytał "za ile minut zamienimy się autkami?", to Młody odpowiadał (oczywiście z wyciągniętą odpowiednią ilością palców): " csy ni".
Natomiast Starszak pogorszył się w zachowaniu. Widzi, że brat nie słucha i jakichś wielkich konsekwencji nie ponosi, to zaczyna sobie pozwalać.
U niego łatwiej wyegzekwować posłuszeństwo, bo można zastosować kilka ostrzeżeń typu: "tato nie będzie chciał z tobą zagrać skoro nie umiesz stosować się do zasad", "dziś nie odwiedzimy dziadka, żeby nie wystraszał się twoich krzyków" itp. Na Bąbla to nie działa - jak nie ta zabawa/zabawka, to inna; jak nie mata, to łóżeczko; jak nie dziadek, to mama. Co za różnica. Nie da się zmanipulować, jest ciężkim przypadkiem.
Dobrze chociaż, że Dziabusz dalej lubi liczby. Parę tygodni temu wróciłam z wyprzedaży i mówię: "Pluszaku, kupiłam dwie kiecki i za obie razem zapłaciłam 112 złotych". A mój mądry syn: " Mamaaaa, to za jedną zapłaciłaś (tu sekunda! przerwy) 50, a za drugą 62". Fanfary dla niespełna 5-latka :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz