Pisałam już wielokrotnie, że nasz syn to anioł, nie dziecko. Pięknie
przesypiane noce, z jednym karmieniem albo i bez [rzadko], około 4-5
godzin łącznie drzemek w ciągu dnia [często w godzinnych lub
dwugodzinnych rzutach] przyzwyczaiły mnie do dość dużego komfortu.
Panikuję na każdą zmianę rytmu dnia, taką jak dłuższa podróż pomiędzy
przedostatnim a ostatnim karmieniem, podczas której maluch śpi [a wtedy
mu właśnie nie pozwalam, żeby ładnie zasnął po 19.30], czy zdarzające
się [bardzo rzadko i chyba tylko kiedy jesteśmy nad jeziorem, a nie w
domu] dwukrotne budzenia w ciągu nocy. Boję się, że takie zaburzenie
codziennego cyklu spowoduje trwały uszczerbek na mojej wygodzie
[Dziabusz przyzwyczai się do złego trybu]. Przeraża mnie myśl, że coś
się może pogorszyć, a zazwyczaj, kiedy chcę się odważyć i np.
postanawiam spróbować następnej nocy oszukać Kluska wodą [bez
karmienia], to obecnej nocy on wstaje dwa razy. Nie wiem, czy ma jakiś
szósty zmysł i uprzedza moje plany, ale skutecznie odwodzi mnie od
pomysłu na ulepszanie - wtedy właśnie panikuję, że następnej nocy też
może wstać dwa razy [oby nie więcej:)].
Raz postanowiłam położyć
go spać wcześniej i ostatnie karmienie zamiast o 19.30 odbyło się o 19.
Ostatecznie zasnął chyba po 21, po dodatkowym karmieniu, licznych
noszeniach, uspokajaniach, bujaniach i masowaniach. Chciałam
zaoszczędzić pół godziny - Klusek zabrał mi półtorej:). Taki to już z
niego Dziabusz.
środa, 14 sierpnia 2013
Pierwsza marchewka i... wysypka
Dziabuszek dostał wczoraj pierwszą łyżeczkę marchewki ze słoiczka. Takie było zalecenie pani doktor, jako pomocne przy jego obecnym schorzeniu dróg moczowych. Było śmiesznie i brudno. Zdjęciem oczywiście udokumentowaliśmy ten wyczyn. Pluszak doszedł do wniosku, że bardziej podobała się maluchowi łyżeczka niż samo jedzenie i najpewniej ma rację.
Krótko po umyciu łapek i wrzuceniu do prania wszystkich zabarwionych na marchewkowo ubrań, na szyi i brzuchu Kluska pojawiła się wysypka. Stwierdziliśmy, że jest to raczej reakcja na antybiotyk niż warzywo, które jeszcze nie zaczęło się nawet trawić [o ile w ogóle w żołądku coś się znalazło, a nie tylko na twarzy i wszystkim wkoło]. Dzisiaj jednak znowu toczyliśmy zakończony krwawo bój [Dziabusz wygląda po tym jak mały wampirek albo wilkołak] i na czole, dookoła lewego oka oraz na powiece pokazało się jeszcze więcej kropek. Założyliśmy więc, że może to być jednak wina marchewki i odstawiamy żywnościowe eksperymenty na inny czas.
Krótko po umyciu łapek i wrzuceniu do prania wszystkich zabarwionych na marchewkowo ubrań, na szyi i brzuchu Kluska pojawiła się wysypka. Stwierdziliśmy, że jest to raczej reakcja na antybiotyk niż warzywo, które jeszcze nie zaczęło się nawet trawić [o ile w ogóle w żołądku coś się znalazło, a nie tylko na twarzy i wszystkim wkoło]. Dzisiaj jednak znowu toczyliśmy zakończony krwawo bój [Dziabusz wygląda po tym jak mały wampirek albo wilkołak] i na czole, dookoła lewego oka oraz na powiece pokazało się jeszcze więcej kropek. Założyliśmy więc, że może to być jednak wina marchewki i odstawiamy żywnościowe eksperymenty na inny czas.
Poprawa u Dziabusza i o termometrze
Nasz Skarbek czuje się już lepiej. Gorączka, a raczej stan podgorączkowy [temperatura nie przekroczyła 37,9, a u niemowląt gorączka zaczyna się od 38 - 38,5] minął już w poniedziałek. W niedzielę podaliśmy maluszkowi dawkę jakiegoś probiotyku [Dicoflor], następnego dnia rano zrobiliśmy badania i po odebraniu wyników kupiliśmy przepisany przez pediatrę antybiotyk [Amoksiklav]. Będzie go dostawał przez 6 dni co 12 godzin. Cztery dawki już za nim, jeszcze 8. Po tych 6 dniach mamy odczekać jeszcze 3 doby i ponowić badania. Tym razem także na posiew moczu, co oznacza, że nie możemy zebrać moczu do przyklejanego woreczka, tylko "polować" na siuśki i "złowić" je bezpośrednio do plastikowego pojemnika. Będzie zabawnie:).
Nastrój Kluska również dużo lepszy. Nadal trochę trudności w nocy, ale już znacznie lepiej. Z niedzieli na poniedziałek budził się co pół godziny, na dłużej zasnął przed północą. Potem jeszcze ok. 3 karmienie i normalnie o 6 czy trochę przed początek dnia. Z poniedziałku na wtorek odwrotnie - spaliśmy ładnie do 1.20, a potem już co godzinę i 15 minut pobudka. Tej nocy - z wtorku na środę - ciężko było z zaśnięciem. Podejrzewam jednak, że było mu po prostu zimno. Temperatura ciała spadła w poniedziałek ze stanu podgorączkowego do 35,4 stopnia lub podobnie, na dworze się ochłodziło. Po ciepłym ubraniu i szczelnym przykryciu zasnął około 22 [zazwyczaj zasypia przed 20]. Pierwsze budzenie było o 1 w nocy, ale dałam mu tylko wodę. Ładnie przespał do 4.20, a po najedzeniu się, jeszcze do siódmej. Zatem dzisiejsza noc wypadła całkiem całkiem.
Co do mierzenia temperatury zdążyłam się poważnie zirytować termometrem typowo dla niemowląt firmy Canpol Babies. Na 7 pomiarów w ciągu kilkunastu sekund 6 było różnych. I to nie w granicy 2-3 "kresek". Zakres temperatur wynosił 36,8 - 37,9. Rzuciłam go w kąt pozbywając się prawie stu złotych.
Posługuję się teraz "dorosłym" termometrem elektronicznym. Mimo że pomiar trwa kilka minut, a nie 2 sekundy, to przynajmniej jest dokładny. Mierzymy temperaturę w czasie karmienia, Dziabusz jest wtedy dość spokojny i nie wyszarpuje termometru:).
Nastrój Kluska również dużo lepszy. Nadal trochę trudności w nocy, ale już znacznie lepiej. Z niedzieli na poniedziałek budził się co pół godziny, na dłużej zasnął przed północą. Potem jeszcze ok. 3 karmienie i normalnie o 6 czy trochę przed początek dnia. Z poniedziałku na wtorek odwrotnie - spaliśmy ładnie do 1.20, a potem już co godzinę i 15 minut pobudka. Tej nocy - z wtorku na środę - ciężko było z zaśnięciem. Podejrzewam jednak, że było mu po prostu zimno. Temperatura ciała spadła w poniedziałek ze stanu podgorączkowego do 35,4 stopnia lub podobnie, na dworze się ochłodziło. Po ciepłym ubraniu i szczelnym przykryciu zasnął około 22 [zazwyczaj zasypia przed 20]. Pierwsze budzenie było o 1 w nocy, ale dałam mu tylko wodę. Ładnie przespał do 4.20, a po najedzeniu się, jeszcze do siódmej. Zatem dzisiejsza noc wypadła całkiem całkiem.
Co do mierzenia temperatury zdążyłam się poważnie zirytować termometrem typowo dla niemowląt firmy Canpol Babies. Na 7 pomiarów w ciągu kilkunastu sekund 6 było różnych. I to nie w granicy 2-3 "kresek". Zakres temperatur wynosił 36,8 - 37,9. Rzuciłam go w kąt pozbywając się prawie stu złotych.
Posługuję się teraz "dorosłym" termometrem elektronicznym. Mimo że pomiar trwa kilka minut, a nie 2 sekundy, to przynajmniej jest dokładny. Mierzymy temperaturę w czasie karmienia, Dziabusz jest wtedy dość spokojny i nie wyszarpuje termometru:).
poniedziałek, 12 sierpnia 2013
Pierwsza choroba:(
Podczas weekendu, który rozpoczęliśmy w czwartek po południu, Dziabusz był jakiś nieswój. Pierwszego wieczoru były problemy z położeniem go spać, co dotychczas nie wymagało większego zachodu - kładło się Kluska do łóżeczka, dawało pieluchę oraz smoka i maluch sam zasypiał. Niespodziewane trudności tłumaczyliśmy dłuższą jazdą samochodem i przestawienie pór czuwania z porami spania.
W piątek było nie najgorzej. Dość mało spał w ciągu dnia, więc znowu była wymówka na jego marudzenie. Sobota minęła podobnie. Trochę zabawy, trochę niezadowolenia, trochę spania, jeszcze w granicach normy.
W niedzielę szykowaliśmy się do powrotu, a gorsze samopoczucie Dziabusza tłumaczyliśmy tym razem długim pobytem z dziadkami i ich zaangażowaniem w zabawy z wnukiem. Mieliśmy nadzieję, że w domu wszystko się ureguluje i wróci do codziennego rytmu. Niestety, po stwierdzeniu, że smyk jest mocno ciepły, rozpalony, zmierzyliśmy temperaturę i poszukaliśmy opinii w internecie:). Miał 37,8 stopnia Celsjusza, co, podobno, w przypadku niemowląt nie jest jeszcze gorączką.
Przejęłam się dość mocno, bo nie wiedziałam, co robić i czy w ogóle coś. Pluszak proponował, żeby poczekać, aż wzrośnie temperatura [jeśli zamierza]. Klusek jednak był coraz bardziej marudny, niespokojny i płaczliwy, dlatego zdecydowaliśmy się na telefon do pediatry i wizytę domową.
Dziś rano robiliśmy badanie moczu, w tym celu trzeba było przykleić Misiowi woreczek przy siusiaku. Ciekawe doświadczenie:), przynajmniej dla mnie, nie wiem jak dla niego. Wyniki wykazały początki jakiegoś wirusa w drogach moczowych. Zaczęliśmy leczenie, które ma potrwać 6 dni, ale mam nadzieję, że rezultaty będą już jutro. Kochany Dziabusz jest dzielny, czasem się jeszcze bawi, czasem uśmiechnie, zagada, ale ogólnie widać, że coś mu jest. Oby już pierwsze dawki leku przyniosły poprawę.
W piątek było nie najgorzej. Dość mało spał w ciągu dnia, więc znowu była wymówka na jego marudzenie. Sobota minęła podobnie. Trochę zabawy, trochę niezadowolenia, trochę spania, jeszcze w granicach normy.
W niedzielę szykowaliśmy się do powrotu, a gorsze samopoczucie Dziabusza tłumaczyliśmy tym razem długim pobytem z dziadkami i ich zaangażowaniem w zabawy z wnukiem. Mieliśmy nadzieję, że w domu wszystko się ureguluje i wróci do codziennego rytmu. Niestety, po stwierdzeniu, że smyk jest mocno ciepły, rozpalony, zmierzyliśmy temperaturę i poszukaliśmy opinii w internecie:). Miał 37,8 stopnia Celsjusza, co, podobno, w przypadku niemowląt nie jest jeszcze gorączką.
Przejęłam się dość mocno, bo nie wiedziałam, co robić i czy w ogóle coś. Pluszak proponował, żeby poczekać, aż wzrośnie temperatura [jeśli zamierza]. Klusek jednak był coraz bardziej marudny, niespokojny i płaczliwy, dlatego zdecydowaliśmy się na telefon do pediatry i wizytę domową.
Dziś rano robiliśmy badanie moczu, w tym celu trzeba było przykleić Misiowi woreczek przy siusiaku. Ciekawe doświadczenie:), przynajmniej dla mnie, nie wiem jak dla niego. Wyniki wykazały początki jakiegoś wirusa w drogach moczowych. Zaczęliśmy leczenie, które ma potrwać 6 dni, ale mam nadzieję, że rezultaty będą już jutro. Kochany Dziabusz jest dzielny, czasem się jeszcze bawi, czasem uśmiechnie, zagada, ale ogólnie widać, że coś mu jest. Oby już pierwsze dawki leku przyniosły poprawę.
środa, 7 sierpnia 2013
Wybór krzesełka - ciag dalszy
Chcę kupić to nieszczęsne krzesełko do karmienia, mimo że Klusek jeszcze nie je samodzielnie, ani nawet nie jest karmiony łyżeczką. Od zeszłego tygodnia podajemy mu cząstki jabłka w tej siatce na owoce, o której wspominałam poprzednio. I jest tym procesem zafascynowany. W sumie nie wiem czym bardziej - smakiem soku jabłkowego czy czynnością "gryzienia" dziąsłami i wsysania.
Tak czy inaczej krzesło ma służyć również do zabawy i spędzania czasu ze mną w kuchni. Pluszak nie jest zbyt chętny do pomocy w wyborze. Znalazłam trzy modele, które spełniają wszystkie lub najistotniejsze moje wymogi, ale nawet to nie skłania go do obejrzenia propozycji. Wszystkie trzy mają oparcie opuszczane do pozycji półleżącej, kilkustopniową regulację wysokości siedzenia, kosz na drobiazgi, pasy bezpieczeństwa, wkładkę dla niemowląt, ściąganą podwójną tackę z regulowaną odległością. I opcja, na którą zwrócił uwagę Pluszak [czyli jednak jakoś pomaga:)]- waga dziecka, do jakiej przeznaczone jest krzesełko. Miałam wybrane już jedno, Chicco Polly 2w1, ale okazało się, że ma "udźwig" 15 kg. Najnowsze trzy wybrane przeze mnie typy wytrzymują obciążenie 23-25 kg.
Pierwsze jest firmy no-name, dzięki temu bardzo tanie - 179 zł + 40 zł przesyłka. Dostępne oczywiście na allegro. Jedyny minus - nie można wybrać wysokości podnóżka. Klusek już jest bardzo długi, więc nie wiem, czy będzie mu wygodnie opierać stopy na ustalonym fabrycznie poziomie.
Drugie krzesełko pochodzi od Fisher Price. Model Cudowna Planeta. Tu z kolei nie pasują mi 4 kółka zamiast dwóch, ale dwa na stałe mogą być "zahamowane", więc to niewielki minus. Ale podnóżek także nie jest regulowany. Cena nowego na allegro wynosi obecnie 406+30 zł.
I ostatni model, najdroższy, ale też najbardziej, powiedzmy, stylowy:). CAM Istante. Chyba nie ma braków, jeśli chodzi o określone przeze mnie wytyczne. Cena na allegro: 599+18 zł. Niestety nie znalazłam używanych. Pewnie byłyby znacząco tańsze.
Tak czy inaczej krzesło ma służyć również do zabawy i spędzania czasu ze mną w kuchni. Pluszak nie jest zbyt chętny do pomocy w wyborze. Znalazłam trzy modele, które spełniają wszystkie lub najistotniejsze moje wymogi, ale nawet to nie skłania go do obejrzenia propozycji. Wszystkie trzy mają oparcie opuszczane do pozycji półleżącej, kilkustopniową regulację wysokości siedzenia, kosz na drobiazgi, pasy bezpieczeństwa, wkładkę dla niemowląt, ściąganą podwójną tackę z regulowaną odległością. I opcja, na którą zwrócił uwagę Pluszak [czyli jednak jakoś pomaga:)]- waga dziecka, do jakiej przeznaczone jest krzesełko. Miałam wybrane już jedno, Chicco Polly 2w1, ale okazało się, że ma "udźwig" 15 kg. Najnowsze trzy wybrane przeze mnie typy wytrzymują obciążenie 23-25 kg.
Pierwsze jest firmy no-name, dzięki temu bardzo tanie - 179 zł + 40 zł przesyłka. Dostępne oczywiście na allegro. Jedyny minus - nie można wybrać wysokości podnóżka. Klusek już jest bardzo długi, więc nie wiem, czy będzie mu wygodnie opierać stopy na ustalonym fabrycznie poziomie.
Drugie krzesełko pochodzi od Fisher Price. Model Cudowna Planeta. Tu z kolei nie pasują mi 4 kółka zamiast dwóch, ale dwa na stałe mogą być "zahamowane", więc to niewielki minus. Ale podnóżek także nie jest regulowany. Cena nowego na allegro wynosi obecnie 406+30 zł.
I ostatni model, najdroższy, ale też najbardziej, powiedzmy, stylowy:). CAM Istante. Chyba nie ma braków, jeśli chodzi o określone przeze mnie wytyczne. Cena na allegro: 599+18 zł. Niestety nie znalazłam używanych. Pewnie byłyby znacząco tańsze.
Jest na youtube film ostrzegawczy. Nie wiem, czy to felerny egzemplarz, czy może krzesełko tak się składa i już. Nie umiem ocenić, czy to niebezpieczne, ostatecznie produkty innych firm, też się łatwo składają. Oto film:
Subskrybuj:
Posty (Atom)