Pisałam już wielokrotnie, że nasz syn to anioł, nie dziecko. Pięknie
przesypiane noce, z jednym karmieniem albo i bez [rzadko], około 4-5
godzin łącznie drzemek w ciągu dnia [często w godzinnych lub
dwugodzinnych rzutach] przyzwyczaiły mnie do dość dużego komfortu.
Panikuję na każdą zmianę rytmu dnia, taką jak dłuższa podróż pomiędzy
przedostatnim a ostatnim karmieniem, podczas której maluch śpi [a wtedy
mu właśnie nie pozwalam, żeby ładnie zasnął po 19.30], czy zdarzające
się [bardzo rzadko i chyba tylko kiedy jesteśmy nad jeziorem, a nie w
domu] dwukrotne budzenia w ciągu nocy. Boję się, że takie zaburzenie
codziennego cyklu spowoduje trwały uszczerbek na mojej wygodzie
[Dziabusz przyzwyczai się do złego trybu]. Przeraża mnie myśl, że coś
się może pogorszyć, a zazwyczaj, kiedy chcę się odważyć i np.
postanawiam spróbować następnej nocy oszukać Kluska wodą [bez
karmienia], to obecnej nocy on wstaje dwa razy. Nie wiem, czy ma jakiś
szósty zmysł i uprzedza moje plany, ale skutecznie odwodzi mnie od
pomysłu na ulepszanie - wtedy właśnie panikuję, że następnej nocy też
może wstać dwa razy [oby nie więcej:)].
Raz postanowiłam położyć
go spać wcześniej i ostatnie karmienie zamiast o 19.30 odbyło się o 19.
Ostatecznie zasnął chyba po 21, po dodatkowym karmieniu, licznych
noszeniach, uspokajaniach, bujaniach i masowaniach. Chciałam
zaoszczędzić pół godziny - Klusek zabrał mi półtorej:). Taki to już z
niego Dziabusz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz