Około tygodnia temu przesunęliśmy matę w miejsce ławy, czyli została otoczona przy długim boku 3-osobową kanapą, a przy krótkim - obszernym fotelem. Pluszak dobrze wymyślił, że jeśli Dziabusz będzie blisko nas, stanie się mniej marudny. Przy okazji poprawy atmosfery okazało się, że my po prostu ograniczamy nasze dziecko:), ściślej mówiąc, nie umożliwiamy mu pełnego wykorzystania jego potencjału. Zmiana miejsca zabawy Kluska wyzwoliła w nim nową energię i ujawniła kolejne umiejętności - Czupurek zaczął chodzić przy meblach [kanapie i fotelu]. No i zaczęło się. Teraz każda potencjalna przeszkoda staje się miejscem do wstawania i tuptania, choćby w miejscu. Czasem tym wyczynom towarzyszy moja ulubiona mina uznawana przez Pluszaka za oznakę "dziabuszowania". Ciężko ją opisać, ale jest boska i ewidentnie świadczy o chęci brojenia.
"Dziabuszowanie" przejawia się również w "porządkowaniu" maty - podnoszeniu leżących w pobliżu przedmiotów i odkładaniu ich po przeciwnej stronie albo za plecami. W "pacaniu" łapką, co jest może formą grania na bębenku, a może ma głębszy wydźwięk [zaznaczenie własności?]. W łobuzerskim uśmiechu i błysku w oku, kiedy w zasięgu rączek namierzy ulubiony obiekt destrukcji - włosy.
Zaczął również stawiać kroczki trzymany za ręce. Powiedzmy, że w wieku 7,5 miesiąca. Co ciekawe, kiedy ktoś na siłę chce go poprowadzić, Klusek się buntuje i nie chce chodzić:).
Czupurek rozpoczął dodatkowo przygody z raczkowaniem. Niestety, jest Dziabuszem na całego i postanowił raczkowanie "udoskonalić" i tak kombinuje, żeby się nie namęczyć. Siada z jedną nogą bardziej zgiętą, a drugą trochę wyprostowaną, następnie przechyla się do przodu klękając na tej podgiętej nodze i opierając się na dłoniach, a nogę lekko wyprostowaną wysuwa na bok, trochę oddalając od ciała i stawiając na stopie. "Raczkowanie" polega na stawianiu stopy krok przed sobą i podciąganiu reszty ciała - ślizganiu po podłodze - dosuwając do nogi wykrocznej. I kolejny krok tak samo. Oczywiście nie jest to poprawny sposób raczkowania, więc czekają nas kolejne spotkania z rehabilitantką. Na razie jedyne zadane ćwiczenia polegają na blokowaniu otwartą dłonią tej wysuniętej nogi po uprzednim ustawieniu jej we właściwej pozycji. Sprowadza się to do przeszkadzania maluchowi, bo gdy tylko próbuję stosować się do zaleceń, Miś przerywa wyczyny i siada lub zaczyna się złościć, w związku z czym sukcesy mamy bardzo mizerne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz