Święta spędzaliśmy u rodziców Pluszaka, więc Dziabusz był w żywiole, ponieważ jego ulubiony dziadek był na każde zawołanie:). Dziadek trzyma Kluska na rękach, a maluch wyciąga łapkę w określonym kierunku i "steruje". Kiedy wróciliśmy do domu po trzech dniach, przeszukiwałam internet w poszukiwaniu chorób, które pasują do objawów obserwowanych u Czupurka: wrzask, marudzenie, krzyki, płacze, wierzganie. Po jakimś czasie znalazłam powód - rozpieszczenie! W domu na czyichś rękach spędza łącznie może 30-45 minut dziennie, u dziadka - kilka godzin. W domu musi się trochę sam sobą pozajmować, przecież nie będziemy spędzać z nim poranka, popołudnia i wieczora na macie lub prowadząc go za rączki; u dziadka nie ma praktycznie chwili [poza ewentualną drzemką, do której mu nie śpieszno, skoro tyle atrakcji czeka], kiedy Dziabusz musiałby bawić się sam. No i znowu trzeba było pomyśleć o odwyku. Trochę pozwalaliśmy synowi pokrzyczeć i się pozłościć, ale niezbyt długo - przyszła pora rozpocząć wychowywanie dziecka, sama opieka i pielęgnacja to już za mało.
Niestety zaczęliśmy od zakazów. Ciągle tylko "nie wolno!". Ale cóż nam pozostaje, skoro ulubione tereny Kluska to toaleta albo szafka rtv, najfajniejsze zabawki to laptop, piloty czy dekoder telewizyjny, a super atrakcyjne zajęcie to wierzganie nogami podczas przewijania, szarpanie za wszelkie kabelki [np. od myszki komputerowej] oraz otwieranie szuflad i przytrzaskiwanie sobie palców.
Co do zabezpieczenia mieszkania
przed dzieckiem dla dziecka, to skupiliśmy się na zaślepkach do kontaktów i silikonowych nalepkach na rogach ławy. Dodatkowo zamykamy drzwi do szaf i pomieszczeń, a Miś chodzi w kasku. Szuflady nie zostały oklejone zapięciami, które stanowią świetne wyzwanie dla małych odkrywców. Brzegów ławy i szafki rtv nie zabezpieczyliśmy gąbkowym tworzywem [poza silikonem na rogach], które idealnie nadaje się do podgryzania. Przemeblowanie wykonaliśmy w celu zyskania większej przestrzeni [do salonu doszły przecież dodatkowe sprzęty - kojec i mata edukacyjna 130/190 cm], a nie po to, żeby ukryć coś przed Dziabuszem. Nie wiem, czy nasze podejście jest dobre. Może lepiej byłoby owinąć wszystko folią bąbelkową, jeść z papierowych talerzy i używać plastikowych sztućców. Nam funkcjonuje się całkiem dobrze. Maluch musi się uczyć, że próba wyprostowania się pod ławą niekoniecznie jest przyjemna, a przytrzaśnięte palce powodują płacz. Jedyne, co w tej chwili wymaga przemyślenia, to kaloryfer, który wkrótce może stać się gorący. Ze względu na brak zimy z prawdziwego zdarzenia, na razie jest raczej "ozdobą" salonu niż źródłem ciepła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz