Dziabuszek śpi. Dziś nie robię obiadu, więc zajęłam się porządkowaniem zebranych ofert potencjalnych niań. Wkrótce wracam do pracy i trzeba będzie powierzyć opiekę nad Kluskiem komuś obcemu. Jestem bardzo przejęta, żeby nie powiedzieć - wystraszona. Oczywiście najmocniej działa mi na wyobraźnię ryzyko porzucenia dziecka przez nianię na rzecz oglądania telewizji czy rozmów przez telefon albo szarpanie go, krzyczenie i inne formy znęcania się. W myślach widzę zapłakanego, zanoszącego się łkaniem brzdąca, gryzącego kocyk, trzęsącego się w kącie z szeroko otwartymi przerażonymi oczami. Koszmar! Z drugiej strony wyobrażam sobie, że Miś za bardzo polubi opiekunkę i będzie wolał z nią spędzać czas, a nie z nami.
Zastanawialiśmy się z Pluszakiem również nad żłobkiem. Obie możliwości mają, jak zawsze, plusy i minusy.
Żłobek:
+ przebywanie z dziećmi, Dziabusz je uwielbia,
+ nauka przez obserwację - łatwiej przyswoić coś widząc na przykładzie,
+ profesjonalna opieka [chociaż reportaże o opiekunkach w żłobkach i przedszkolach przywiązujących dzieci do łózek itp. też nie dają mi spokoju],
+ programy edukacyjne dostosowane do wieku dziecka,
- ryzyko częstych chorób,
- konieczność dostosowania cyklu dnia do panującego w żłobku,
- brak indywidualnej opieki [co teoretycznie może być też plusem - zmniejszenie ryzyka rozpieszczenia:)].
Niania:
+ cała dla Dziabusza,
+ dzień dopasowany do malca [pory spania i posiłków],
+ indywidualnie dopasowywanie zabaw, gier i nauki do nastroju i możliwości smyka,
+ szybka reakcja na ewentualną konieczność wizyty lekarskiej,
- dopuszczenie obcej osoby do swojej prywatności [opieka w naszym miejscu zamieszkania],
- ryzyko niestosowania się do naszych zaleceń [w przypadku żłobka nie mamy chyba nic do powiedzenia;)],
- opisane wcześniej czarne scenariusze.
Nie uwzględniam tu kosztów opieki, ani czynników dla nas nieistotnych, np. komfort "własnego boiska" [Misiowi wszystko jedno, gdzie się bawi].
To by było na tyle, Pan Dziabusz wzywa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz