środa, 7 grudnia 2016

Mikołajki

Pluszak chce, żebyśmy podtrzymywali wiarę Dziabusza w Świętego Mikołaja, Bąbel jeszcze nie rozumie idei. W tym roku starszak pisał list, a raczej robił to za niego tato, a on się tylko podpisał po swojemu. Po dłuższym czasie przyszła odpowiedź:). Duży format, gruby papier, dużo treści - elfy obserwują, czy dzieci są grzeczne, trzeba się starać cały rok, nie wolno źle traktować braciszka i innych itp. itd. Na końcu listu informacja, ze Mikołaj zostawił film w telewizorze. Przeczytaliśmy list bardzo dokładnie i włączyliśmy wspomniane wideo. A tam - Mikołaj zwraca się do chłopców po imieniu, pokazuje ich zdjęcia, wie, że interesują się samochodami, otwiera list od Dziabusza, sprawdza czy są w księdze grzecznych dzieci, zagląda do magicznej szafki, gdzie widzi miejsce zabaw chłopaków i wie już dokąd zawieźć prezenty. Na koniec przypomina, że mają nie bić braci.
Zamówiliśmy ten spersonalizowany film tutaj, można tam zobaczyć przykład. Nasz smyk był zaskoczony, ale bardziej jego babcia:). W każdym razie niespodzianka była dość udana. Wszystko to odbyło się w poniedziałek, Mikołaj zapowiedział, że właśnie wyrusza z prezentami i zobaczyliśmy krótkie ujęcie jak leci saniami z reniferami po niebie. A wczoraj prezenty! Dziabudz nie wiedział, co ze sobą zrobić - wrócił z przedszkola odebrany przez dziadków, już z jednym podarunkiem od przedszkolnego Świętego, od razu przy ściąganiu butów zainteresował się podarkami, które Mikołaj przekazał dziadkom, a w między czasie była rozmowa przypominając treść listu, która uprzedzała, że niektóre prezenty będzie miała babcia, inne ciocia, a kilka będzie u nas w domu. Zasugerowaliśmy pokój starszaka, więc porzucił to, co dostał, pobiegł do swojej sypialni i z odgłosami w stylu "o jaaa" zajął się garażem policyjnym, by po chwili wrócić do rozpakowanego wcześniej jeżdżącego samodzielnie traktorka z przyczepą [prezent dla Bąbla, ale bardziej mu się spodobał, niż ten przeznaczony dla niego].
 
Posterunek policji lub remiza strażacka z Tesco. Mamy posterunek. Bardzo możliwe, że dokupimy remizę, bo chłopaki się biją o ten garaż:)
 
 Traktor firmy Dumel discovery


Miotał się między pokojami i męczył nie wiedząc, co lepsze. Przynieśliśmy zatem garaż do salonu i w czasie wydobywania go z pudełka [wszystko przykręcane śrubkami] włączyliśmy jeszcze raz wideowiadomość od Świętego. Właśnie wtedy babcia miała okazję się zachwycić technologią;).

Pomijając atmosferę Mikołajek zauważyliśmy kolejne postępy u dzieciorków, więc znów trochę podsumuję.
Syn pierworodny - byliśmy na konsultacji w przedszkolu, gdzie pochwalili bardzo za zdolności matematyczne, umiejętność określenia na pierwszy rzut oka, który zbiór jest większy, logiczne myślenie, dużą spostrzegawczość i chęć udzielania się. Z tym udzielaniem nie do końca wszystko super, bo wypowiada się chętnie, ale nie koniecznie na temat:p. Poza tym ocenili, że ma kłopoty z koordynacją ruchową. Nie dziwi nas to - w wieku 3 lat i 9 miesięcy ma jakieś 113-115 cm wzrostu i choć jest bardzo szczupły, nie umie całkowicie zapanować nad swoim wysokim ciałem. Mieliśmy zapisać go na zajęcia sportowe, ale jedyne jakie są u nas dla dzieci w jego wieku zaczynają się o 16-ej, a najwcześniejsza godzina, o której jestem w przedszkolu to 15:50. Nie ma szans zdążyć. Nie przejmujemy się też tą opinią o niezdarności, bo podobną wystawili mojemu chrześniakowi, który chodzi do tej samej grupy co Dziabusz, a jest on najbardziej ruchliwym i zwinnym chłopcem, jakiego znam - wspina się na wszystko jak małpka, podskakuje, wciska się w różne dziury. Nie wygląda, jakby miał kłopot z koordynacją.
W chińczyka gramy już prawie co wieczór. Starszak łapie niektóre elementy taktyki. Próbuje oceniać, kiedy lepiej wyjść drugim pionkiem, a kiedy ruszać tym pierwszym. Nie wszystko oczywiście umie, ale widać już starania i wiele udanych prób. Poza tym ma ogromnego farta, wyrzuca najwięcej szóstek ze wszystkich graczy. Pojawia się też chęć oszustwa, ale skutecznie to temperujemy, póki co...
Młody Bąbel - już nie krzyczy do telefonu udając ze rozmawia [ee, eeee!, EEEEE!!], teraz mówi: "ało?". Świetnie biega - robi małe kroczki w szybkim tempie. Próbuje mówić "tak" ["kak"] i podobno powiedział "kot" [tak twierdzi niania]. Więc mamy już słowa:
- mama
- tata
- baba
- dada
- ma
- am
- da [=daj]
- nie [baaardzo wyraźnie to mówi, nie żadne "ne" czy inne podobne, po prostu "nie"]
- pupa [i właśnie to oznacza:)]
- kak [=tak]
- kot [?]
nie pamiętam, czy coś jeszcze.
Byliśmy u psychologa, tak nam zaleciła poradnia w Bydgoszczy w związku z chorobą Bombonierki. Pani powiedziała, że wszystko jest jak najbardziej w normie i nie widzi żadnych odchyleń czy opóźnień. Oczywiście będziemy tam bywać. Teraz czekamy na spotkanie z logopedą [już w piątek], żeby podpowiedziała, jak stymulować Młodego, żeby stał się bardziej rozmowny. Mam nadzieję, że po tej konsultacji ruszymy z kopyta, chociaż może nie od razu pełnymi zdaniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz