* przede wszystkim - musi mieć wysoką, regulowaną rączkę [ja mam 180 cm, Pluszak - 192],
* po drugie gondola ma być długa i obszerna [prawdopodobnie po takich rodzicach maleństwo też będzie duże],
* do tego koniecznie obrotowe przednie [pompowane] kółka, no i żeby ogólnie się nam podobał.
Miałam sporo typów w dość dużej rozpiętości cenowej. Wózek miał być prezentem od przyszłych dziadków, więc mogliśmy odrobinę poszaleć kwotowo, ale oczywiście bez przesady. Stwierdziliśmy zatem, że nie patrzymy na tańsze niż 2000 [bo pewnie gorszej jakości] i droższe niż 4000, ale te tylko w przypadku gdyby były po prostu idealne i tyle warte. Już nie pamiętam, jakie modele mi się spodobały, tak czy inaczej nasz zakup nie miał nic wspólnego z opisanymi założeniami.
Weszliśmy do sklepu, poprosiliśmy o pokazanie kilku wózków i kiedy Pluszak zobaczył nasz - Bexa B4X powiedział, że ma "zajebiste felgi" i że go bierzemy:). Ten model nie jest szczególnie wysoki [powiedzmy, że jest standardowy, ale bywają wyższe, a przecież na tym nam zależało najbardziej]. Gondola nienajgorsza rozmiarowo, w każdym razie doszliśmy do wniosku, że skoro nasz potomek urodzi się pod koniec marca, to i tak do zimy wyrośnie z jakiejkolwiek gondoli, więc ten wymóg poszedł w zapomnienie. Koła na szczęście ma obrotowe, a jeśli chodzi o wygląd, to stwierdzenie Pluszaka wystarczy za odpowiedź. Natomiast półka cenowa to jedna z niższych - wózek 2w1 kosztował 1199 zł, fotelik dokupiliśmy osobno, bo chcieliśmy maxi-cosi.
Moje poszukiwania okazały się więc jedynie "rozrywką". Na szczęście z wózka jesteśmy zadowoleni. Mógłby posłużyć jeszcze długo, ale jakoś tak mnie korciło, żeby sprawić sobie spacerówkę mniejszą, lżejszą i, co najważniejsze, składaną jedną ręką. Przy tym kolosie muszę najpierw wypiąć górę, odłożyć, potem odbezpieczyć stelaż, złapać za dwa uchwyty, "złamać" i złożyć do samego dołu. Nie robię tego często, nie muszę dźwigać wózka, znosić czy wnosić, jednak czasem trzeba go ze sobą zabrać do auta, wtedy mimo ogromnego bagażnika wkładamy do niego tylko stelaż [reszta też by się zmieściła, ale trzeba wtedy trochę poregulować oparcie, podnóżek, rączkę do prowadzenia], a górną część, czyli spacerówkę wsadzamy na przednie siedzenie pasażera. Te czynności oraz, przyznaję, chęć jakiejś zmiany, poskutkowały nowymi poszukiwaniami wózka idealnego.
Tu muszę zaznaczyć, że rady dotyczące zakupu samego wózka głębokiego, a po nim spacerowego nie sprawdziłyby się w naszym przypadku - Dziabusz korzystał z gondoli 3, może 4 miesiące, nie więcej. Potem przeszliśmy na rozłożoną do pozycji prawie leżącej spacerówkę.
Wśród spacerówek odkryłam dwa typy - parasolki i te inne:), nie wiem, czy mają jakąś fachową nazwę. Pluszak długo nie wiedział, o co chodzi z "parasolką", myślał, że chcę kupić wózek, który ma w składzie to akcesorium. Wytłumaczyłam mu, że chodzi o sposób składania i też trochę wygląd po złożeniu. Tym razem również mieliśmy wymagania: znów wysoka rączka do prowadzenia i wysokie oparcie oraz obszerne siedzisko, wszak planujemy, że to będzie ostatni wózek, a Dziabusz już jest ponadprzeciętnego wzrostu. No i oczywiście prostota składania, bo przez to przecież zmieniamy wózek. Aspekt cenowy też zaistniał, górna granica - 500 zł.
Znalazło się kilka typów. Ja wybrałam najpierw Quinny Zapp. Cena: od 489 zł.
Choć nie chciałam trójkołowca, to ten mnie urzekł. Odpadł, bo ma zbyt wąski podnóżek.
Następnie polski Quatro Royce. Około 350-400 zł.
Wydaje się masywniejszy od parasolek, które sprawiają wrażenie, jakby miały się zaraz powyginać. Niestety w większości oceniany negatywnie, tez odpadł.
W międzyczasie Pluszak zbierał swoje typy zauważając przy okazji, że szukałam parasolek, a wybieram coś innego. On zaproponował trzy wózki:
1. Chicco Multiway Evo. Około 500 zł.
2. Inglesina Trip. Powyżej limitu ceny - od 700 zł.
3. Espiro Vayo. Od 355 zł.
Idąc tym tropem powróciłam do ustalonej kategorii i również coś wytypowałam. Bomiko model XL. Cena: 320 zł.
Przekopawszy się przez dziesiątki modeli, żeby znaleźć tylko kilka z wystarczająco wysokim oparciem pojechaliśmy do sklepu na konfrontację. Po obejrzeniu naszych typów na żywo i wypróbowaniu ich w akcji z Dziabuszem na pokładzie [niestety tylko na gładkiej podłodze] wyszliśmy z nazwą wózka i zamiarem jego kupna. Jak się można domyślić wybór nie spełnia określonych wytycznych:). Na szczęście ma sporo miejsca dla pasażera i rączkę odrobinę wyższą od obecnie używanego pojazdu. Natomiast ani nie jest parasolką, ani nie kosztuje maksymalnie 500 zł. Nasz wózek to Britax B-Motion 4 [kolor czarny].
Można go kupić na allegro za 999 zł [przesyłka gratis]. My woleliśmy zamówić w sklepie. W razie awarii dostaniemy zastępczy. Już wyjaśniam naszą decyzję [znów trochę poddałam się Pluszakowi, jak przy pierwszym].
Najpierw plusy: Co prawda oparcie nie ma 50 cm wysokości, jak wcześniej wymienione modele, ale ma 47, a to już o 5 cm więcej niż w obecnej spacerówce. Szerokość siedziska całkiem całkiem, podobno 33-34 cm, zmierzymy po odbiorze. Pompowane [tylne duże] koła, co według opinii rodziców użytkujących i takie i plastikowe/piankowe robi wielką różnicę. Amortyzacja. Rączka regulowana, wysokość oparcia również [niestety paskami, chociaż może okaże się to wygodne?] do pozycji leżącej - odpowiednie dla dzieci od urodzenia do 17 kg. Kieszenie z tyłu budki, super rozwiązanie zamiast torby. Demontowana barierka ochronna [nie wszystkie tak mają, niektóre są podnoszone, więc starsze, wyższe dzieci przy wchodzeniu i wychodzeniu zahaczają głową]. System CLICK&GO - chodzi o adaptery do fotelika. Są one sprzedawane w zestawie z wózkiem. Teraz nie będą nam potrzebne, nasz syn nie korzysta już z fotelika-nosidełka, ale jeszcze o tym napiszę.
Zdejmowany wodoodporny daszek, dość mocno zasłaniający dziecko. Tu na minus mogę wskazać, że w daszek wbudowana jest siatka - w miejscu poszerzenia. Jeśli ma on chronić dziecko podczas deszczu, to jest to niezbyt przemyślane rozwiązanie. To tak trochę, żeby się przyczepić, teoretycznie mogę założyć folię przeciwdeszczową lub ten fragment daszka czymś zasłonić albo po prostu go nie rozpinać, wtedy będzie takiej długości jak na zdjęciu.
Kosz na zakupy ani duży ani mały, dostęp też niespecjalny, podobnie jak mam teraz, więc ani plus, ani minus.
To teraz trochę minusów: wspomniane regulowanie oparcia na pasach - chociaż nie będę się nastawiać negatywnie, może mi się spodoba. Również już opisana wyżej siatka w rozłożonym daszku. Rączka do prowadzenia jest chyba piankowa [nie mam pewności]. Brak pałąka między nogi przy barierce ochronnej. Niby są pasy i w zasadzie dla niektórych barierka w ogóle nie musi istnieć, ja jednak wolę barierkę i pałąk zamiast pasów, jako formę zabezpieczenia. Stosowanie naramiennej części pasów jest dla mnie zupełnie niefunkcjonalne. Można tak przypiąć dziecko kiedy się nie rusza, czyli najczęściej kiedy śpi:), a wtedy nie jest to potrzebne. Przy ruchliwych ciekawych świata szkrabach stosowanie górnej części pasów to więzienie ich, krępowane, ograniczanie swobody ruchów. W przypadku Dziabusza kończy się wrzaskiem. A biorąc pod uwagę, że oparcia nie da się ustawić do pozycji całkowicie pionowej [chyba żaden wózek nie ma takiej?], to chęć stosowania pięciopunktowych pasów bezpieczeństwa wymaga podjęcia decyzji czy blokujemy dziecko w półsiadzie czy luzujemy pasy i pozwalamy im swobodnie przytrzymywać malucha. U nas skończy się na wypięciu górnych pasków i zapinaniu tylko w trzech punktach, tak jak obecnie. I największy minus dla mnie, choć może dla wielu nie ma znaczenia - podnóżek. Teoretycznie jest regulowany. Może być ustawiony jak na powyższym zdjęciu, można też "wypchnąć" go ręką od dołu tworząc taki jakby pagórek z materiału. Śmieszne rozwiązanie. W każdym razie nie da się podnóżkiem przedłużyć powierzchni do leżenia.
Podsumowując wymienię najistotniejsze cechy, które skłoniły nas do podjęcia decyzji o zakupie. Wózek jest przeznaczony już dla noworodków. Można nabyć tzw. miękką gondolę [widać to na filmie niżej], ale gdyby pozycja leżąca w spacerówce nie spełniła oczekiwań przy braciszku lub siostrzyczce Kluska, to można dokupić do niego również tradycyjną gondolę, którą zakłada się na metalowy stelaż powstały po odpięciu materiału tworzącego spacerówkę. Jeśli ktoś się na to zdecyduje, to otrzymuje wózek wielofunkcyjny [adaptery do fotelika samochodowego są już w zestawie], przy czym jest on lżejszy [cała spacerówka waży 10,5 kg, może nie jest to oszałamiający wynik, ale to sprawka pompowanych kół, na piankowych waży 8 kilo] i składa się jedną ręką, a wtedy jego małe wymiary również zdecydowanie wygrywają ze standardowymi 2w1 i 3w1.
Gdybyśmy jeszcze raz mieli decydować o wyborze wózka "na lata", to zamiast BEXY od razu kupilibyśmy coś w stylu B-Motion. Muszę jednak wspomnieć o istotnej różnicy in minus - wózki wielofunkcyjne pozwalają na montowanie fotela i gondoli przodem lub tyłem do kierunku jazdy. W Britaxie nie ma takiej możliwości jeśli chodzi o spacerówkę. Nie wiem jak się mają sprawy w przypadku gondoli, może można montować ją w dwóch kierunkach, nie znalazłam żadnej informacji na ten temat.
Wszystko to na razie "na sucho". Oby dobrze się jeździło. W poniższym filmie jest fragment obrazujący sposób składania.
Jako ciekawostkę jeszcze wkleję zdjęcie wózka, który kupilibyśmy zamiast B-Motion gdyby nie to, że jest wąski w miejscu pleców dziecka. Mi się bardzo spodobał, a Pluszak był skłonny się zgodzić. Również można potraktować go jako wózek wielofunkcyjny, a obecnie jest w promocyjnej cenie 999 zł, czyli tak jak Britax. Nazywa się Micralite TORO Exclusive.
Jeszcze oryginalniejszy jest model Super-lite.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz