wtorek, 22 listopada 2016

"Egzorcyzmy"

Krótki post na szybko. Kiedyś już wspominałam (kiedy prowadziłam ten blog bardziej regularnie), że jak tylko pochwaliłam jakieś kwestie związane z Dziabuszem, zaraz się to psuło, np: pisałam, że budzi się tylko raz w nocy, to wtedy zaczynał budzić się 3 czy 4 razy.
Ostatnio pisałam o odpieluchowywaniu i naszych sukcesach - że nie muszę go pilnować w nocy, bo sam sobie wędruje do toalety. I co? A no to, że chyba wręcz dzień później zaczął mi się mój kochany synek moczyć przez sen.
Zatem piszę po to, żeby odczarować urok. Ot, taki mój przesąd.
Dobranoc, suchej nocki sobie życzę.

poniedziałek, 7 listopada 2016

Odpieluchowywanie od podstaw do sukcesu


Pierwsze próby wyglądały tak, że mały brzdąc chodził po domu z gołą pupą. Jak zrobił siku na podłogę, to strasznie płakał, bo mu się skarpetki moczyły:D. Sadzaliśmy na nocniku, ale rzadko się coś udawało. W zasadzie Dziabusz nie lubił nocnika. Okazało się, że nie lubił TAMTEGO nocnika i jak kupiliśmy inny, szło lepiej. Dlatego u nas pierwszym krokiem do sukcesu był:
1. Wybór odpowiedniego nocnika. Nasz pierwszy miał formę krzesełka i zamontowaną pozytywkę uruchamianą za pomocą wilgoci – co z tego, skoro był niewygodny i do muzyczki nie udawało się dotrwać. Kupiliśmy najzwyklejszy, dość szeroki, nieograniczający ruchów. Taki się sprawdził.
Mimo sporadycznych udanych, ale przypadkowych „posiedzeń” nadal nie wychodziło reagowanie na potrzebę – gdzie stał, tam sikał. Ktoś nam zasugerował, żeby zakładać mu majtki…
2. Zastąpienie pieluchy majteczkami. W przypadku Dziabusza zdjęcie pieluszki zapewniło dużą swobodę i zdrową pupę, ale nie umiał on zauważyć zależności między parciem na pęcherz a mokrymi skarpetkami. Od kiedy zaczęliśmy zakładać mu bieliznę, bardzo szybko pojął, że trzeba usiąść na nocnik, żeby zachować suche majtki. Nocnik został w dość krótkim czasie zastąpiony nakładką na wc, a sama nakładka jeszcze szybciej wyparta przez siadanie bezpośrednio na desce klozetowej.
3. Metoda małych kroczków – najpierw dzień, potem drzemka, na końcu noc. Pieluchy w dzień pozbyliśmy się w okresie wakacji 2015. Dziabusz miał wtedy dwa lata i kilka miesięcy. We wrześniu miał iść do przedszkola, więc zależało nam, żeby miał pampersa tylko w porze drzemki i w nocy.
Potem pilnowaliśmy, żeby przed drzemką się wysikał, wtedy często udało mu się przespać 2-3 godziny „na sucho”. Dopiero kiedy drzemki mieliśmy do końca opanowane, przeszliśmy level wyżej:
4. Pierwsza noc bez pieluchy. U nas wyglądało to tak.
- Misiu, jakbyś chciał kiedyś spróbować, to możemy cię położyć spać bez pieluszki, wiesz? Zrobisz siusiu wieczorem, pójdziesz spać w samej piżamce, a ja w nocy przyjdę, żebyś mógł zrobić siusiu do kibelka. Jak będziesz gotowy, to mi powiedz.

Za pierwszym razem odpowiedział „dobrze”. Próbę powtórzyłam kilka tygodni później i wtedy już było:
- To dzisiaj chcę.

Byłam na pewno bardziej podekscytowana niż on. Wysikał się wieczorem, poszedł spać, a ja planowałam. Najpierw poszłam do niego koło 23:00. Wzięłam go na ręce i niosę 20 kilo i 110 cm [wtedy trochę mniej] bezwładu na muszlę klozetową. Nie pamiętam dokładnie wszystkiego. Wizyty były chyba 3 tej nocy i zdaje się, że tylko jedno sikanie.

Następnej nocy byłam mądrzejsza i przygotowałam sobie:
 
      5. Zastępstwo nocnika. Duży plastikowy kubek z podziałką – taki używany w kuchni do odmierzania np. mąki. Postawiłam na parapecie i gdy przyszła pora sikania postawiłam syna na nogi, opuściłam mu spodnie i kazałam sikać do kubeczka. Pielgrzymki do toalety się skończyły, a i Dziabusz miał radochę sprawdzając, ile podziałek zapełnił [nazywał to piętrami i windą].
Po kilku nocach zorientowałam się, że wystarczy Bąka pomęczyć raz w nocy i zazwyczaj to wystarcza. Wiedziałam też, że przed 1 w nocy nie ma co próbować, bo jeszcze nie czuje potrzeby. Nauczyłam się tego po kilku daremnych wizytach zakończonych deklaracją smyka, że mu się nie chce siku.

6. Ostatni krok – mama nie musi wysadzać dziecka w nocy. U nas to nastąpiło samoczynnie. Pierwsza nocna wędrówka Dziabusza do wc tak mnie przeraziła, że nie mogłam później zasnąć. Jak to, wstał sam, wyszedł z pokoju, wszedł do toalety bez zapalania światła, po ciemku się wysikał, wrócił do łóżka i spał dalej? Były też przypadki, że korzystał jednak z kubeczka zostawianego na parapecie – przynosił mi go z zawartością chwaląc się, na które piętro się „wspiął”.
Oczywiście nadal zdarza mu się zasikać łóżko, tak samo jak zdarzało się przy próbach podczas drzemek. W żaden sposób mi to nie przeszkadza. Jestem dumna, że mój maluszek staje się coraz bardziej samodzielny. Zastanawiam się, ile czasu nam zajmie ta sama nauka z Bąblem. Póki co czekam na ciepłe dni, żeby latał w majtkach – wszystko przed nami.

Jesień nam nie straszna



Odkąd Młody zaczął wymagać wychowywania, czyli pojawiły się pierwsze przejawy łobuzerki, Dziabusz stał się zazdrosny o inne traktowanie [więcej tu], a przebywanie w domu z „całą dwójką” rzadko bywało znośne. Dlatego nasze popołudnia spędzamy najczęściej poza domem. Zazwyczaj chodzimy na spacery. Także ostatnio, mimo jesiennej pogody, a może właśnie ze względu na nią [nabywanie odporności?]. Wczoraj w planie było jeżdżenie autobusami – starszy jest od kilku dobrych miesięcy zafascynowany autobusami [wcześniej były ciuchcie, ale dużo krócej]. Od tego też zaczęliśmy – z jednego końca miasta, na drugi i z powrotem. Później spacer z elementami wyścigów – mama jako „modelka wystartowująca” zawodników, tata dociążony wózkiem z Bąblem, Dziabusz na prowadzeniu. Było super, energicznie, wesoło i bardzo przyjemnie-rodzinnie. Dzidziuś też zachwyconym „pędem we włosach”, mimo że Pluszak osiągał prędkości szybkiego zawodowego chodziarza.

W domu kolacja, Młody [zwany ostatnio również Bombonierką] po wyszykowaniu – do spania, a ze starszym Bąkiem jeszcze chwila przy puzzlach i jego urocze błędy w wymowie:
- Dziabuszku, podasz mi tamten element?
- OczEwiście, że ci podam.
- A tu masz coś różowego, pewnie do którejś świnki.
- O, dziękuję, to Dziadek Wsinka. ;)