Pluszak jest dobry w wymyślaniu nowych słów. Bąbel ma to chyba po nim. W końcu się spięłam i wypiszę Młodego najlepsze "dzieła":
- połączenie jarzyn i warzyw - JARZYWA
- szczypiące zastrzyki w połączeniu ze szczepieniem - SZCZYPANIE
- placki + racuchy - PLACUCHY
- długopis - DŁUGOPISAK
- dźwięk bąbelków albo bulgotanie - coś BĄBLIŁO
Dodatkowo ulubione piosenki świąteczne/kolędy Młodego:
"SPAŁA na wysokosci", "Gdy śliczna WANNA" i "Pójdźmy wszyscy do STAJENI"
Starszak też daje radę ;-). Od dawna ma filozoficzne podejście do naszej egzystencji na Ziemi. Ostatnia pisałam, że na spacerze, rozglądając się po niebie zapytał: "po co my żyjemy?". Nawiązywał niejednokrotnie do kwestii reinkarnacji, a parę dni temu miał również coś do powiedzenia w temacie śmierci. Bąbel wkładał coś niejadalnego do buzi i uprzedzałam go, żeby tego nie robił, bo może się zakrztusić i umrzeć. A Dziabusz na to:
"W sumie nie miałby tak źle... Nie musiałby nic robić." 5,5-latek.
Dziabusz i Pan Dzidzia
niedziela, 13 stycznia 2019
czwartek, 9 sierpnia 2018
"Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni...." + "pamiętnik dobrych chwil"
Bąbel pojechał dziś z dziadkami [i starszym bratem - weteranem] do Wielenia, nad jezioro. Po raz pierwszy na kilka dni bez rodziców.
Przejęta jestem maksymalnie! Jakby jechał bez Dziabusza dziadkom byłoby zdecydowanie łatwiej, choć i tak wyraźnie trudniej niż z samym starszakiem. Ale jak bracia są razem, to bywa tra-gicz-nie!
W zależności od sytuacji z Misiami mamy z Pluszakiem wolną chatę [!] najdłużej do niedzieli. Pierwszy raz od kilku lat po pracy nie pojadę od razu do przedszkola, ale "w miasto" :).
Pewnie po pierwszym szoku swobodowym nie będę wiedziała co ze sobą zrobić. Ostatecznie przetracenie tego czasu na zaległości serialowe też jest dobrą opcją - mamy na tapecie dwa tytuły: Castle Rock i Westworld.
Rozwój chłopaków wygląda dobrze. Dziabusz ma 5,5 roku i rozwiązuje sprawdziany z matematyki dla 2 klas podstawówki :) #dumnamama
Jest bardzo inteligentny. Ostatnio zapytał:
- "A po co my żyjemy?"
Potrafi ustąpić bratu [czasami] i bywa, że go czegoś nauczy [łał ;)]. Nadal jest bardzo wrażliwy i niepewny siebie. Na rowerze bez bocznych kółek śmiga bez trudu.
Prowadzimy też "dziennik dobrych chwil", który ma na celu podbudować syna i wskazać mu, że życie nie jest takie złe. Zapisujemy TYLKO DOBRE WYDARZENIA z całego dnia. Mogą to być pyszne lody, jazda na rowerze, wyjście na basen czy szybsze odebranie z przedszkola.
Polecam bardzo ten sposób.
Dziabusz sam zapisuje chwile, hasłowo [bo oprócz matematyki przyspieszył też z pisaniem, potrafi już sam przeliterować długie słowa czy zbitki wyrazowe - "pomidorowa", "sam zapłaciłem za auto" :)]. Tym samym dodatkowo ćwiczy rękę.
Bąbel zapamiętuje i naśladuje prawie wszystko [poza "grzecznym" zachowaniem]. Najbardziej lubi odtwarzać różne role, często wirtualnie, totalnie na niby, wyłącznie przy użyciu swoich rąk:
- lekarz - pisze "kumenty" [=dokumenty] na komputerze, opiera stopy na podstawie krzesła, daje naklejki,
- sprzedawca - nakłada lody, przynosi z zaplecza batoniki, wydaje resztę,
- motocyklista - zakłada rękawiczki i kask, uruchamia silnik.
W dalszym ciągu wszystko musi następować w JEGO tempie. Tak było z odpieluchowywaniem, zmianą łóżeczka na tapczanik i pewnie tak samo będzie z jazdą na rowerze... Gałgan jeden nie pojedzie na rowerku biegowym, nie da się pchać na rowerze z pedałami, nie chce pedałować na rowerze z bocznymi kółkami. A ma już 3,5 roku! Miał taki duży jeździk po Dziabuszu [taki jak ten].
Tymczasem dzwonię do dziadków rozeznać sytuację na froncie!
Przejęta jestem maksymalnie! Jakby jechał bez Dziabusza dziadkom byłoby zdecydowanie łatwiej, choć i tak wyraźnie trudniej niż z samym starszakiem. Ale jak bracia są razem, to bywa tra-gicz-nie!
W zależności od sytuacji z Misiami mamy z Pluszakiem wolną chatę [!] najdłużej do niedzieli. Pierwszy raz od kilku lat po pracy nie pojadę od razu do przedszkola, ale "w miasto" :).
Pewnie po pierwszym szoku swobodowym nie będę wiedziała co ze sobą zrobić. Ostatecznie przetracenie tego czasu na zaległości serialowe też jest dobrą opcją - mamy na tapecie dwa tytuły: Castle Rock i Westworld.
Rozwój chłopaków wygląda dobrze. Dziabusz ma 5,5 roku i rozwiązuje sprawdziany z matematyki dla 2 klas podstawówki :) #dumnamama
Jest bardzo inteligentny. Ostatnio zapytał:
- "A po co my żyjemy?"
Potrafi ustąpić bratu [czasami] i bywa, że go czegoś nauczy [łał ;)]. Nadal jest bardzo wrażliwy i niepewny siebie. Na rowerze bez bocznych kółek śmiga bez trudu.
Prowadzimy też "dziennik dobrych chwil", który ma na celu podbudować syna i wskazać mu, że życie nie jest takie złe. Zapisujemy TYLKO DOBRE WYDARZENIA z całego dnia. Mogą to być pyszne lody, jazda na rowerze, wyjście na basen czy szybsze odebranie z przedszkola.
Polecam bardzo ten sposób.
Dziabusz sam zapisuje chwile, hasłowo [bo oprócz matematyki przyspieszył też z pisaniem, potrafi już sam przeliterować długie słowa czy zbitki wyrazowe - "pomidorowa", "sam zapłaciłem za auto" :)]. Tym samym dodatkowo ćwiczy rękę.
Bąbel zapamiętuje i naśladuje prawie wszystko [poza "grzecznym" zachowaniem]. Najbardziej lubi odtwarzać różne role, często wirtualnie, totalnie na niby, wyłącznie przy użyciu swoich rąk:
- lekarz - pisze "kumenty" [=dokumenty] na komputerze, opiera stopy na podstawie krzesła, daje naklejki,
- sprzedawca - nakłada lody, przynosi z zaplecza batoniki, wydaje resztę,
- motocyklista - zakłada rękawiczki i kask, uruchamia silnik.
W dalszym ciągu wszystko musi następować w JEGO tempie. Tak było z odpieluchowywaniem, zmianą łóżeczka na tapczanik i pewnie tak samo będzie z jazdą na rowerze... Gałgan jeden nie pojedzie na rowerku biegowym, nie da się pchać na rowerze z pedałami, nie chce pedałować na rowerze z bocznymi kółkami. A ma już 3,5 roku! Miał taki duży jeździk po Dziabuszu [taki jak ten].
Tymczasem dzwonię do dziadków rozeznać sytuację na froncie!
niedziela, 10 czerwca 2018
Lato
Chłopaki rosną. Dziabusz nauczył się jeździć na rowerze bez bocznych kółek. Bąbel dał się odpieluchować ( ma jeszcze na noc, na drzemki już nie). My z Pluszakiem jakoś dalej ze sobą wytrzymujemy, chodź z tymi dwoma ancymonami nie jest to proste;-). Nasze rozmowy wyglądają tak:
Pluszak zaczyna: Dziś w pracy...
Przybiega Dziabusz: Mamaaaa, a wiesz co!
Wpada Bąbel udający wóz policyjny: IJO-IJOOOO
Ja: Co mówiłeś Pluszaku?
Pluszak: Nie chce mi się powtarzać.
Ja: A mnie uszy bolą, więc w sumie nie chce mi się słuchać.
Rozmawiamy głównie przez telefon, będąc w pracy :-).
niedziela, 25 lutego 2018
Zima
Bąbelek 1 lutego skończył 3 lata. Nadal jest totalnie nieznośny, nieposłuszny, całkowicie antysystemowy i najbardziej uroczy na świecie. Mówi pełnymi zdaniami, chociaż wciąż niezbyt zrozumiale. Nawet, gdy się złości i wrzeszczy, używa kulturalnych słów ("posze daaaaać!). Od dłuższego czasu odpowiednio intonuje przy pytaniach.
W przedszkolu uczą się liczyć do 10. W minionym tygodniu opowiadałam chłopakom, że pojedziemy na weekend w góry (dziś wróciliśmy) i odliczaliśmy dni. Młody liczył na paluszkach. Najpierw były cztery dni. Później trzy i na tym pozostało. W czwartek przypominałam, że jutro nie idziemy do przedszkola, bo jedziemy w góry, a Bąbel z wyciągniętymi palcami: "csy ni".
Tak mu się te "trzy dni" spodobały, że jak Dziabusz pytał "za ile minut zamienimy się autkami?", to Młody odpowiadał (oczywiście z wyciągniętą odpowiednią ilością palców): " csy ni".
Natomiast Starszak pogorszył się w zachowaniu. Widzi, że brat nie słucha i jakichś wielkich konsekwencji nie ponosi, to zaczyna sobie pozwalać.
U niego łatwiej wyegzekwować posłuszeństwo, bo można zastosować kilka ostrzeżeń typu: "tato nie będzie chciał z tobą zagrać skoro nie umiesz stosować się do zasad", "dziś nie odwiedzimy dziadka, żeby nie wystraszał się twoich krzyków" itp. Na Bąbla to nie działa - jak nie ta zabawa/zabawka, to inna; jak nie mata, to łóżeczko; jak nie dziadek, to mama. Co za różnica. Nie da się zmanipulować, jest ciężkim przypadkiem.
Dobrze chociaż, że Dziabusz dalej lubi liczby. Parę tygodni temu wróciłam z wyprzedaży i mówię: "Pluszaku, kupiłam dwie kiecki i za obie razem zapłaciłam 112 złotych". A mój mądry syn: " Mamaaaa, to za jedną zapłaciłaś (tu sekunda! przerwy) 50, a za drugą 62". Fanfary dla niespełna 5-latka :-)
W przedszkolu uczą się liczyć do 10. W minionym tygodniu opowiadałam chłopakom, że pojedziemy na weekend w góry (dziś wróciliśmy) i odliczaliśmy dni. Młody liczył na paluszkach. Najpierw były cztery dni. Później trzy i na tym pozostało. W czwartek przypominałam, że jutro nie idziemy do przedszkola, bo jedziemy w góry, a Bąbel z wyciągniętymi palcami: "csy ni".
Tak mu się te "trzy dni" spodobały, że jak Dziabusz pytał "za ile minut zamienimy się autkami?", to Młody odpowiadał (oczywiście z wyciągniętą odpowiednią ilością palców): " csy ni".
Natomiast Starszak pogorszył się w zachowaniu. Widzi, że brat nie słucha i jakichś wielkich konsekwencji nie ponosi, to zaczyna sobie pozwalać.
U niego łatwiej wyegzekwować posłuszeństwo, bo można zastosować kilka ostrzeżeń typu: "tato nie będzie chciał z tobą zagrać skoro nie umiesz stosować się do zasad", "dziś nie odwiedzimy dziadka, żeby nie wystraszał się twoich krzyków" itp. Na Bąbla to nie działa - jak nie ta zabawa/zabawka, to inna; jak nie mata, to łóżeczko; jak nie dziadek, to mama. Co za różnica. Nie da się zmanipulować, jest ciężkim przypadkiem.
Dobrze chociaż, że Dziabusz dalej lubi liczby. Parę tygodni temu wróciłam z wyprzedaży i mówię: "Pluszaku, kupiłam dwie kiecki i za obie razem zapłaciłam 112 złotych". A mój mądry syn: " Mamaaaa, to za jedną zapłaciłaś (tu sekunda! przerwy) 50, a za drugą 62". Fanfary dla niespełna 5-latka :-)
czwartek, 7 grudnia 2017
Pasowanie na przedszkolaka
Dziabusz ma 4 lata i 8 miesięcy. Jest bystry, wrażliwy i nadal dobrze sobie radzi z liczbami, choć trochę zaniedbaliśmy ćwiczenie w domu, a zajęcia z matematyki w tym semestrze nie ruszyły.
Jest dość posłuszny, jeśli chodzi respektowanie próśb. Nadal największy problem stanowi jego złośliwość względem młodszego brata. Zagradza mu drogę, przeszkadza, straszy. To jest przykre, ale też okropnie frustrujące, że nie dociera do niego, jak wpływa na młodego.
Jest wciąż najwyższy w grupie. Ma ponad 120 cm wzrostu.
Bąbel natomiast ma 2 lata i 10 miesięcy i MEGAbunt dwulatka. Na wszystko wrzeszczy i piszczy, nie zgadza się na nasze nakazy czy prośby. Na szczęście nie jest tak bez przerwy, jednak mocno to wkurza i przeszkadza. Chociażby podawanie leków. Większość dzieci lubi, bo syropy są słodkie. Ale nie jaśnie pan. On nie będzie pił - ani z kieliszka, ani z łyżeczki, ani ze strzykawki. Prosto z butelki też nie. Podajemy mu te specyfiki na siłę, co jest pewną formą przemocy, a dodatkowo mnie przeraża, bo może się zakrztusić.
Gada coraz więcej, większość po swojemu, ale dla nas - też większość - zrozumiale. Najlepsze szyfry, to:
- Alko nano = mleko rano
- Ułe-łała = Wujek Paweł.
Młody ma pod metr wzrostu i także wyróżnia się na tle grupy. Dziś ma Pasowanie na Przedszkolaka. Już nie mogę się doczekać!
Jest dość posłuszny, jeśli chodzi respektowanie próśb. Nadal największy problem stanowi jego złośliwość względem młodszego brata. Zagradza mu drogę, przeszkadza, straszy. To jest przykre, ale też okropnie frustrujące, że nie dociera do niego, jak wpływa na młodego.
Jest wciąż najwyższy w grupie. Ma ponad 120 cm wzrostu.
Bąbel natomiast ma 2 lata i 10 miesięcy i MEGAbunt dwulatka. Na wszystko wrzeszczy i piszczy, nie zgadza się na nasze nakazy czy prośby. Na szczęście nie jest tak bez przerwy, jednak mocno to wkurza i przeszkadza. Chociażby podawanie leków. Większość dzieci lubi, bo syropy są słodkie. Ale nie jaśnie pan. On nie będzie pił - ani z kieliszka, ani z łyżeczki, ani ze strzykawki. Prosto z butelki też nie. Podajemy mu te specyfiki na siłę, co jest pewną formą przemocy, a dodatkowo mnie przeraża, bo może się zakrztusić.
Gada coraz więcej, większość po swojemu, ale dla nas - też większość - zrozumiale. Najlepsze szyfry, to:
- Alko nano = mleko rano
- Ułe-łała = Wujek Paweł.
Młody ma pod metr wzrostu i także wyróżnia się na tle grupy. Dziś ma Pasowanie na Przedszkolaka. Już nie mogę się doczekać!
czwartek, 13 lipca 2017
Bąbel w przedszkolu!
Bąbel w przedszkolu!
Krótko mówiąc pierwsze trzy dni – bez problemu wchodził do sali.
W czwartek były rano wrzaski. W piątek nad ranem – gorączka. Przez cały czas
nauczycielki skarżyły się, że Młody bije dzieci :-o.
Drugi tydzień – od poniedziałku wrzaski – nie chce zostawać
w przedszkolu. Panie informują, że dużo płacze i woła mamę. We wtorek telefon,
że ma 37,2 stopnia temperatury. Przecież to nie gorączka! Podziękowałam pani za
telefon i poprosiłam, żeby dawała znać, gdyby termometr wskazywał więcej. W środę
cały dzień jak na szpilkach, czy ta „gorączka” wróci. Po południu informacja od
opiekunki, że Bąbel był spokojniejszy, już nie płakał [poza porannym napadem] i
ładnie się bawił. Wieczorem kontynuacja kataru.
W czwartek rano – czyżby przełom? – Młody sam, CHĘTNIE,
wszedł do sali z uroczym „papa” na pożegnanie. Nadal w pracy siedzę jak na
szpilkach, bo katar nie minął.
Jutro nie idą do przedszkola – ani Dziabusz, ani Mikseriusz.
Trochę żałuję, że nie pociągniemy jeszcze jednego tygodnia. Widzę szansę na
przełamanie się Bąbla i pogodzenie z losem. W sumie nie mam pewności, że niania
od poniedziałku wraca, zatem temat nie jest zamknięty.
wtorek, 4 lipca 2017
Matka ma wychodne
Ostatni weekend uświadomił mi, że nie doceniałam Pluszaka. Ciągle marudziłam, ile to ja dla niego robię, jak się poświęcam, dla siebie nie mam w ogóle czasu. A ja po prostu nie dawałam mu możliwości się wykazać!
W sobotę oporządziliśmy dzieciaki, jedno w łóżku, drugie też za chwilę, zatem Matka Wichru i Grzmotu może czmychnąć z domu. Pluszak poinformował mnie przed wyjściem, że sprawdził prognozę pogody, zalecił długie spodnie i kurtkę przeciwdeszczową, a najlepiej dojazd taksówką. Do większości się zastosowałam.
Pominę przebieg wieczoronocy i zaznaczę jedynie, że czas mijał niezwykle szybko i przyjemnie. A powrót o wpół do trzeciej skutkował problemami z porannym wstawaniem.
Budzili mnie na zmianę moi chłopcy. Najpierw najmłodszy [wyciągnięty już z łóżka przez swojego tatusia] przyniósł książeczkę do czytania.
Konspiracyjnym szeptem mówię:
- Idź do taty. I zamknij drzwi.
Na co młody pokazując na książkę:
- Mama nie, tata. Papa - i zamknął drzwi.
Potem Dziabusz przyszedł się na chwilę położyć kolo mnie.
I znowu Bąbel - przynosi maskotkę kota:
- Mama a-a-a. Pa pa. Dzi [drzwi] - zamknął, poszedł.
Następny był Pluszak z talerzem pysznych kanapek i wzmacniającą herbatą. Aż mi się oczy zaświeciły. Poleniuchowałam jeszcze troszkę i słyszę pytanie:
- Dziabusz, a to twoja koszulka, czy Bąbla...
- Bąbla.
Poradził sobie! Z dziećmi, niedomagającą żoną, śniadaniami, mlekami, zasikanym łóżeczkiem i nawet znalazł czas, żeby porozwiązywać zadania z czterolatkiem.
Mój ci on! Chyba częściej będę stwarzała mu takie możliwości.
W sobotę oporządziliśmy dzieciaki, jedno w łóżku, drugie też za chwilę, zatem Matka Wichru i Grzmotu może czmychnąć z domu. Pluszak poinformował mnie przed wyjściem, że sprawdził prognozę pogody, zalecił długie spodnie i kurtkę przeciwdeszczową, a najlepiej dojazd taksówką. Do większości się zastosowałam.
Pominę przebieg wieczoronocy i zaznaczę jedynie, że czas mijał niezwykle szybko i przyjemnie. A powrót o wpół do trzeciej skutkował problemami z porannym wstawaniem.
Budzili mnie na zmianę moi chłopcy. Najpierw najmłodszy [wyciągnięty już z łóżka przez swojego tatusia] przyniósł książeczkę do czytania.
Konspiracyjnym szeptem mówię:
- Idź do taty. I zamknij drzwi.
Na co młody pokazując na książkę:
- Mama nie, tata. Papa - i zamknął drzwi.
Potem Dziabusz przyszedł się na chwilę położyć kolo mnie.
I znowu Bąbel - przynosi maskotkę kota:
- Mama a-a-a. Pa pa. Dzi [drzwi] - zamknął, poszedł.
Następny był Pluszak z talerzem pysznych kanapek i wzmacniającą herbatą. Aż mi się oczy zaświeciły. Poleniuchowałam jeszcze troszkę i słyszę pytanie:
- Dziabusz, a to twoja koszulka, czy Bąbla...
- Bąbla.
Poradził sobie! Z dziećmi, niedomagającą żoną, śniadaniami, mlekami, zasikanym łóżeczkiem i nawet znalazł czas, żeby porozwiązywać zadania z czterolatkiem.
Mój ci on! Chyba częściej będę stwarzała mu takie możliwości.
Subskrybuj:
Posty (Atom)