czwartek, 7 grudnia 2017

Pasowanie na przedszkolaka

Dziabusz ma 4 lata i 8 miesięcy. Jest bystry, wrażliwy i nadal dobrze sobie radzi z liczbami, choć trochę zaniedbaliśmy ćwiczenie w domu, a zajęcia z matematyki w tym semestrze nie ruszyły.
Jest dość posłuszny, jeśli chodzi respektowanie próśb. Nadal największy problem stanowi jego złośliwość względem młodszego brata. Zagradza mu drogę, przeszkadza, straszy. To jest przykre, ale też okropnie frustrujące, że nie dociera do niego, jak wpływa na młodego.
Jest wciąż najwyższy w grupie. Ma ponad 120 cm wzrostu.

Bąbel natomiast ma 2 lata i 10 miesięcy i MEGAbunt dwulatka. Na wszystko wrzeszczy i piszczy, nie zgadza się na nasze nakazy czy prośby. Na szczęście nie jest tak bez przerwy, jednak mocno to wkurza i przeszkadza. Chociażby podawanie leków. Większość dzieci lubi, bo syropy są słodkie. Ale nie jaśnie pan. On nie będzie pił - ani z kieliszka, ani z łyżeczki, ani ze strzykawki. Prosto z butelki też nie. Podajemy mu te specyfiki na siłę, co jest pewną formą przemocy, a dodatkowo mnie przeraża, bo może się zakrztusić.
Gada coraz więcej, większość po swojemu, ale dla nas - też większość - zrozumiale. Najlepsze szyfry, to:
- Alko nano = mleko rano
- Ułe-łała = Wujek Paweł.
Młody ma pod metr wzrostu i także wyróżnia się na tle grupy. Dziś ma Pasowanie na Przedszkolaka. Już nie mogę się doczekać!

czwartek, 13 lipca 2017

Bąbel w przedszkolu!

Bąbel w przedszkolu!
Krótko mówiąc pierwsze trzy dni – bez problemu wchodził do sali. W czwartek były rano wrzaski. W piątek nad ranem – gorączka. Przez cały czas nauczycielki skarżyły się, że Młody bije dzieci :-o.
Drugi tydzień – od poniedziałku wrzaski – nie chce zostawać w przedszkolu. Panie informują, że dużo płacze i woła mamę. We wtorek telefon, że ma 37,2 stopnia temperatury. Przecież to nie gorączka! Podziękowałam pani za telefon i poprosiłam, żeby dawała znać, gdyby termometr wskazywał więcej. W środę cały dzień jak na szpilkach, czy ta „gorączka” wróci. Po południu informacja od opiekunki, że Bąbel był spokojniejszy, już nie płakał [poza porannym napadem] i ładnie się bawił. Wieczorem kontynuacja kataru.
W czwartek rano – czyżby przełom? – Młody sam, CHĘTNIE, wszedł do sali z uroczym „papa” na pożegnanie. Nadal w pracy siedzę jak na szpilkach, bo katar nie minął.
Jutro nie idą do przedszkola – ani Dziabusz, ani Mikseriusz. Trochę żałuję, że nie pociągniemy jeszcze jednego tygodnia. Widzę szansę na przełamanie się Bąbla i pogodzenie z losem. W sumie nie mam pewności, że niania od poniedziałku wraca, zatem temat nie jest zamknięty.


wtorek, 4 lipca 2017

Matka ma wychodne

Ostatni weekend uświadomił mi, że nie doceniałam Pluszaka. Ciągle marudziłam, ile to ja dla niego robię, jak się poświęcam, dla siebie nie mam w ogóle czasu. A ja po prostu nie dawałam mu możliwości się wykazać!
W sobotę oporządziliśmy dzieciaki, jedno w łóżku, drugie też za chwilę, zatem Matka Wichru i Grzmotu może czmychnąć z domu. Pluszak poinformował mnie przed wyjściem, że sprawdził prognozę pogody, zalecił długie spodnie i kurtkę przeciwdeszczową, a najlepiej dojazd taksówką. Do większości się zastosowałam.
Pominę przebieg wieczoronocy i zaznaczę jedynie, że czas mijał niezwykle szybko i przyjemnie. A powrót o wpół do trzeciej skutkował problemami z porannym wstawaniem.
Budzili mnie na zmianę moi chłopcy. Najpierw najmłodszy [wyciągnięty już z łóżka przez swojego tatusia] przyniósł książeczkę do czytania.

Konspiracyjnym szeptem mówię:
- Idź do taty. I zamknij drzwi.
Na co młody pokazując na książkę:
- Mama nie, tata. Papa - i zamknął drzwi.

Potem Dziabusz przyszedł się na chwilę położyć kolo mnie.
I znowu Bąbel - przynosi maskotkę kota:
- Mama a-a-a. Pa pa. Dzi [drzwi] - zamknął, poszedł.

Następny był Pluszak z talerzem pysznych kanapek i wzmacniającą herbatą. Aż mi się oczy zaświeciły. Poleniuchowałam jeszcze troszkę i słyszę pytanie:
- Dziabusz, a to twoja koszulka, czy Bąbla...
- Bąbla.

Poradził sobie! Z dziećmi, niedomagającą żoną, śniadaniami, mlekami, zasikanym łóżeczkiem i nawet znalazł czas, żeby porozwiązywać zadania z czterolatkiem.

Mój ci on! Chyba częściej będę stwarzała mu takie możliwości.

środa, 19 kwietnia 2017

Święta, Święta i po Świętach

Święta zaczęliśmy od święconki. Chłopaki [wszyscy trzej] porobili pisanki. Bąbel swoją pierwszą w życiu, całkiem ładnie pomazał farbkami. Dziabusz kilka, po swojemu, Pluszak ołówkiem porobił szlaczki i wzorki oraz narysował kilka kotów; wszystko ozdobił różowym zakreślaczem, po prostu Picasso. Kurcze, chyba nie zrobiłam zdjęć!
Były też trzy koszyczki w trzech wielkościach. Ja, jako matka dwóch M musiałam ogarniać wszystko wkoło, zatem na koszyk się nie zdecydowałam. W najmniejszym był tylko czekoladowy zajączek, pisanka Młodego i kawałek kiełbaski. Podczas święcenia w kościele przezornie trzymałam ten koszyczek z dala od Bąbla, ale on i tak co chwilę na niego wskazywał niemal wykrzykując: "am!". Jak tylko pokarmy zostały potraktowane kropidłem, przekazałam koszyk Młodemu, a ten bez najmniejszego zawahania chwycił kiełbasę i zaczął ją pochłaniać. Dziabusz nie chciał być gorszy. I tak, zanim wyszliśmy z kościoła pozbyliśmy się dwóch kawałków święconej kiełbasy.

W domu Starszak chciał się napić trochę soku. Pluszak podał mu kubek i pyta, jak mu smakuje, a Dziabusz na to:
- Jabłkowy to to nie jest.
No rzeczywiście, był to pomarańczowy:).

Matematyka Dziabusza. Odsmoczkowanie Bąbla

Zapisaliśmy Dziabusza na zajęcia z matematyki. Oczywiście w formie zabawy, z wykorzystaniem klocków LEGO. Wiemy z Pluszakiem, ile on potrafi, co lubi, jak sobie radzi. Swobodnie liczy do 150, dodaje nawet 3 wartości [np. 6+2+3], raz Pluszak zadał mu mnożenie, trochę dla żartu, 4*5. Trochę mu to zajęło, ale podał poprawne rozwiązanie. Ostatnio jechaliśmy dokądś i mieliśmy być na 16:30. Była wtedy 16:19, zapytałam Dziabusza ile mamy czasu skoro mamy być o tej godzinie, a jest ta. Zastanawiał się jakieś 7 sekund i odpowiedział dobrze.
Dlatego zdziwiliśmy się, kiedy Pani prowadząca zajęcia z matematyki, na nasze pytanie o aktywność naszego syna odpowiedziała, że on na razie nie rozumie, że 2 + 1 to trzy. Podrążyliśmy temat i okazało się, że Pani zapytała, ile to jest dwa i jeden. Dla Dziabusza to 21. Gdyby zapytała o dodawanie, to odpowiedziałby jej poprawnie. Taka drobna różnica.
Bardzo się cieszę, że mój 4-latek lubi liczby. Sama lubiłam:).
Coraz lepiej też pisze swoje imię, chociaż nadal często od prawej do lewej.

Za to Bąbel rozpoznaje coraz więcej liter. Mimo że leniuch nie chce mówić [najnowsze słowo to "siku"], to potrafi pokazać i nazwać: Wu [mówi bu], O, A, eL [mówi na dwa sposoby: eL i Ly], eN [jak przy "L" - na dwa sposoby] i kilka innych.

A największy sukces to pozbycie się smoczka!! Młody miał tylko do spania, ale chyba idą mu piątki, bo okropnie rozgryzał te dydki. Baliśmy się, że w nocy odgryzie kawałek i się nim po prostu udusi. Decyzja została podjęta w minutę i nie było odwrotu, wszak chodziło o jego bezpieczeństwo. Nie powiem, żeby było łatwo. Miałam obawy, że popołudniowe drzemki odejdą w zapomnienie; nocami nie miał wyjścia, padał po dłuższym czasie ze zmęczenia. Na szczęście już chyba się przyzwyczaił, że nie ma czego ssać i drzemki na powrót występują, choć nie co dzień. W sumie poszło nie najgorzej.
Starszy miał jeszcze w przedszkolu [2,5 roku] smoczek do zasypiania. Jakoś około 3 lat się pozbyliśmy całkowicie, a u Bąbla w wieku 2 lat i 2 miesięcy. Teraz jeszcze tylko pieluchy... Póki co mówi "siku", jak już zrobi - przekonałam się ostatnio, kiedy ściągnęłam mu pieluchę u nas na łóżku, z zamiarem założenia suchej. Akurat wtedy naszła go ochota na siknięcie, prosto na kołdrę. Po załatwieniu sprawy oznajmił mi bez najmniejszego poczucia winy: "siku". Tak synku, zauważyłam.

piątek, 24 marca 2017

Pierwszy dzień wiosny

W pierwszy dzień kalendarzowej wiosny, Dziabusz skończył 4 lata. Hip hip hurra! Sto lat mój kochany synku!
Przyjęcie organizowaliśmy wcześniej, a 21 marca czterolatek wziął cukierki do przedszkola. W grupie obchodzili właśnie dzień wiosny, zatem było sporo atrakcji i standardowa laurka dla jubilata składająca się z ładnej okładki przygotowanej przez panie i rysunków wykonanych przez kolegów i koleżanki. Całość spięta w formę zeszytu. Szczęśliwie się złożyło, że w ten dzień zorganizowali również tzw. "urodziny kwartału" [dzieci urodzone w 3 pierwszych miesiącach roku miały wspólne przyjęcie, ale laurkę dostaje się tylko w rzeczywisty dzień urodzin] - był zatem TORT. Urodziny pełną parą.
Dzień intensywny i udany. Dziabusz zasypiał kilka razy w aucie i po powrocie do domu na kanapie:).

Smyk ma coraz lepsze zdolności plastyczne - bardzo ładnie i dokładnie koloruje i naprawdę dobrze łączy ze sobą różne odcienie. Jego prace są wyjątkowo atrakcyjne wizualnie i barwne - w jego grupie jest jeszcze jedna dziewczynka, która rysuje równie starannie.
Matematykę nadal lubi. Obecnie liczy do 150. Powolutku uczy się zegarka, jeszcze myli, która wskazówka jest od godzin, a która od minut.
Potrafi napisać swoje imię, chociaż "s" wygląda jak "3" i zdarza się, że pisze od prawej strony do lewej - jest leworęczny.
Gada jak najęty. W przedszkolu mają program "mały odkrywca" i zapytał mnie ostatnio, czy wiem, co to jest "pipeta", po czym zaczął mi tłumaczyć.
Jest bystry, bardzo spostrzegawczy i inteligentny, a przy tym niesamowicie nerwowy, wybuchowy po mamusi. Niestety jest też złośliwy. Specjalnie zachodzi Bąblowi drogę, niby przypadkiem na kogoś wpada, popycha dzieci i się na nich kładzie. Dokładnie w tym samym momencie chce tą samą zabawkę co młodszy brat (chyba zazwyczaj jest odwrotnie?). Ale również potrafi być niezwykle czuły, opiekuńczy, pomocny. Mocna mieszanka.

Młody też wydaje się inteligentny. Rozumie bardzo dużo, lecz nadal nie mówi za wiele. Zapisaliśmy go do przedszkola i planowo ma iść od września, zobaczymy, jak wyjdzie. Co ciekawe rozpoznaje literki " A" oraz "O". Sam je wskazuje i nazywa, a wiele innych powtarza (np. "eL", bardzo fajnie mu to wychodzi). Wczoraj zaskoczył mnie wyciągając spośród kostek scrabble "W" i podając mi ją powiedział "Bu" [tak, to w "jego języku" znaczy "Wu"]. Ogromnie się cieszy, kiedy coś mu się udaje i jest chwalony. Lubi wtedy sam sobie bić brawo:).
On też jest złośnik i choleryk. Wrzeszczy, szarpie, rzuca przedmiotami. Jest chyba jeszcze trudniejszy niż Dziabusz, a z drugiej strony czulszy i empatyczny. Zawsze, kiedy daję mu jakieś jedzenie, pyta o brata, chce zanieść "am" również jemu.

Za oknem słoneczko, a wraz z nim nadzieja, że w końcu ta wiosna nadejdzie i dzieciaki będą miały więcej czasu i możliwości wyszalenia się na dworze. Miałam dopisać "a ja odpoczynku", ale wyobraziłam sobie te wszystkie zapomniane przestrzenie do sprzątnięcia i okna nie myte odkąd zamontowaliśmy rolety...

środa, 15 marca 2017

URODZINY Motyw Cars. Niskim kosztem!

Kiedy urodził się nasz pierworodny, zgodziliśmy się z Pluszakiem co do organizacji [a raczej nie] urodzin. Miał być roczek, a następne później - jakoś na 5 lat, kiedy będzie miał szansę zapamiętać ten czas i samemu wpłynąć na formę imprezy.
Tak wyszło, że roczek zrobiliśmy, dwa latka też, jakoś z rozpędu [wtedy drugorodny miał niespełna 2 miesiące], następnie 3 lata wypadały mniej więcej wtedy, kiedy 1 urodziny Bąbla, a przecież roczek planowaliśmy zrobić - więc wspólne świętowanie. W tym roku znów wróciliśmy do tematu nie organizowania przyjęcia, ale doszliśmy do wniosku, że Dziabusz bardzo na nie czeka [dość często zdarza się pytanie, kiedy będzie miał urodzinki].

Były dwa pomysły - albo dla rodziny, jak dotychczas, albo bardzo mały kinderbal w domu. Stanęło na rodzinie [Starszak ma kuzyna w swoim wieku, który był obecny]. Zaczęłam szukać pomysłów, żeby małym kosztem zrobić ładną oprawę imprezy.

Tematem przewodnim miały być pociągi albo samochody.
Internet jest oczywiście skarbnicą pomysłów i z jego pomocą stworzyłam Plan Imprezy. Działałam dwutorowo, chociaż stanęło na autach. Z jednej strony pomysły na wystrój, z drugiej - menu. Udało mi się pozytywnie zaskoczyć chłopców nie wydając przy tym szczególnie więcej, niż przy standardowym przyjmowaniu gości.

Menu:

  • Klasyczny tort (zamówiony u jakiejś poleconej pani z facebooka), który ozdobiłam według mojej koncepcji,
  • Galaretki w trzech kolorach symbolizujące sygnalizację świetlną,
  • Babeczki według superprostego a przy tym trochę zdrowego przepisu (zawierały płatki owsiane i jabłko;)) ozdobione na wierzchu bezami, które Dziabusz uwielbia i włożone w tematyczne kokilki, które wydrukowałam na sztywniejszym papierze,
  • Chrupki orzechowe wsypane do dużej zabawkowej wywrotki zamiast do miski,
  • Chciałam zrobić małe kotleciki z mięsa mielonego z dziurką w środku - miały udawać opony. Zabrakło mi czasu i na szybko zrobiłam roladki/ślimaczki z ciasta francuskiego z szynką i serem w środku,
  • A czasu zabrakło dlatego, że długo zajęło mi przygotowanie grzanek-wyścigówek. Oczywiście zdjęcia nie mam, bo w zasadzie nie zrobiłam żadnych zdjęć podczas przyjęcia. Tort sfotografowałam wcześniej, a babeczki wycięłam z mmsa, którego dostałam od jednego z gości. "Auta" się podobały, Bąbel wyjadł większość kierowców zrobionych z parówek.
Dekoracje:
  • Na drzwiach wejściowych, od zewnątrz (czyli widoczne również dla sąsiadów) nakleiłam wydrukowane w sporym formacie znaki - ograniczenie prętkości z "4" w środku, ostrzegawczy żółty trójkąt z "2" i dwie skrzyżowane flagi "w szachownicę", jak na zakończenie wyścigu,
  • Na oknach powiesiłam samodzielnie wydrukowane, powycinane i przyczepione za pomocą zszywacza do nitki chorągiewki, które utworzyły girlandy,
  • Wspomniane wcześniej kokilki do babeczek również wydrukowałam i wycięłam z wyprzedzeniem,
  • Na podłodze nakleiłam dużo tras do jazdy resorakami, użyłam do tego domostrady od ZUZU Toys. Kiedyś produkowali czarne drogi i one były dużo fajniejsze. Teraz są niedostępne, a w zamian sprzedają białe:
I już. Tylko tyle i aż tyle. Ciekawe co za rok będzie na tapecie. Już się nie mogę doczekać, bo przygotowania sprawiły mi dużo frajdy.

środa, 8 marca 2017

Dobranoc:)

Jedni z dziadków moich synów biorą prawie co sobotę do siebie Dziabusza. Spędzają z nim cały dzień i noc oddając go z powrotem w niedzielę rano. Babcia tradycyjnie już czyta smykowi bajki na dobranoc.
W miniony piątek ukochany Dziadek odebrał starszaka z przedszkola przesuwając o jeden dzień sobotnią wizytę. Bawili się dość długo, sporo też na świeżym powietrzu. Podczas spóźnionej kolacji młody przysypiał, zatem Babcia postanowiła zastąpić czytanie bajki opowiedzeniem krótkiej wymyślonej historyjki. Dziabusz położył się plecami do niej i kiedy uspokoił mu się oddech Babcia chciała sprawdzić, czy zasnął. Krótko zastanawiała się na sposobem, a że opowieść dotyczyła króliczka i gotowania zupy, której nie chciał jeść, Babcia zapytała:
- A ty jaką zupkę najbardziej lubisz?

Nastała cisza, Babcia czeka, czeka, w końcu zaczęła się podnosić, a wtem Dziabusz odwraca się do niej i mówi:
- Pomidorową z makaronem!