Wcześniej chwaliłam się, że Czupurek śpi po 7 godzin. Po spotkaniu ze znajomym młodym ojcem i wysłuchaniu jego podpowiedzi, co do usypiania dziecka wcześniej niż 22, żeby mieć trochę czasu dla siebie, postanowiliśmy spróbować i tego [tak, jak wcześniej rad z książki] na naszym "podatnym" synu. Przyznam, że trochę pomocny okazał się sam Klusek, bo któregoś pięknego wieczoru, mimo, że wybudziłam go do jedzenia, nie był nim zainteresowany:). Dotychczas chciałam karmić go ostatni raz w porze, kiedy my zamierzaliśmy kłaść się spać, żeby jak najdłużej wytrzymał w nocy, jednak skoro sam zrezygnował z jednej godziny posiłku, to nie powinniśmy go chyba zmuszać.
Mimo jednego "dania" mniej Dziabusz sypiał jak suseł do czasu pobudki Pluszaka albo i trochę dłużej. Ale i te około 8,5 godziny [od mniej więcej 20 do mniej więcej 4.30] okazały się dla smyka niewystarczające! W momencie, kiedy przestaliśmy budzić go skoro świt, żeby jeszcze zdążył pogadać z Pluszakiem, jako porę pierwszego posiłku Klusek wybrał sobie godzinę 6.30-7.00. Zatem kolejny rekord - w wieku około 2,5 miesiąca nasze idealne dziecko przesypia ponad 10 godzin! Zdarza się jeszcze co jakiś czas, że obudzi się wcześniej, o 3.30 czy 4, ale wtedy, po ponownym zaśnięciu, wstaje około 8, więc obie opcje są rewelacyjne. Nie wiem kiedy ureguluje mu się cały cykl dobowy, pory posiłków, snu, zabawy. Może tak do końca to nigdy, jednak nie mam najmniejszych powodów do narzekania i wolę nieregularne wysypianie się [raz przez 10 godzin, raz przez 8+3] niż regularne pobudki co 2 godziny.
Mam świadomość, że kiedy Czupurek będzie miał rodzeństwo, najpewniej nie będzie tak idealnie. Podobno drugie dziecko jest zawsze bardzo różne od pierwszego, więc perspektywa karmienia co chwilę w środku nocy i konieczność całodniowego noszenia, lulania i zmagania się z kolkami jest przerażająca i szczerze podziwiam wytrwałe matki, które mimo tego są jeszcze zdolne do uśmiechu. Póki co, zamierzam się cieszyć naszym małym cudem, chwalić jego dokonania, skłaniać do uśmiechu [co jest coraz łatwiejsze] i robić mnóstwo zdjęć.
Do snu czasami ubieramy go w "sukienkę", w której wygląda jak postać z jasełek. Nie wiedziałam, co to za ciuszek, dopóki nie wytłumaczyła mi inna mama. Zasada jest taka, że ubranko ma być jak najmniej kłopotliwe podczas nocnego przewijania, a jednocześnie jak najbardziej zakrywać ciałko dziecka przed zimnem. Często rękawy zakończone są zakładką, którą się odwija przykrywając rączki jak rękawiczkami. Na dole sukienki jest gumka, która utrudnia maluszkowi rozkopanie się, a jest na tyle delikatna, że pozwala szybko podciągnąć materiał powyżej pieluszki. W zasadzie nam to nie potrzebne, bo nocne przewijania już u nas nie występują [odpukać].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz