poniedziałek, 29 lipca 2013

Nowe smaki oraz o wymiarach Czupurka

Wczoraj dałam Kluskowi do polizania jabłko. Obgryzłam z części skórkę i podsunęłam owoc w wyciągnięte łapki Dziabusza. Od razu skierował smakołyk do buzi. Lizał, ssał i próbował gryźć. Kiedy kilka miejsc na jabłku było już zaślinionych i pozbawionych soku, zabrałam je, co nie spodobało się maluszkowi, dopiero smoczek go uspokoił.
Dziś mieliśmy okazję podjeść trochę malin, poziomek i truskawek z przydomowego ogródka cioci. Synek popróbował językiem, ale nie wykazywał takiej pasji, jak przy jabłku:).
Nie chcę go jeszcze dokarmiać potrawami innymi niż naturalne mleko [ma niewiele ponad 4 miesiące], zwłaszcza po ostatniej wizycie u pediatry. Okazało się, że Dziabusz urósł i przytył w 2 tygodnie tyle, ile powinien w miesiąc.

Na wykresach wzrostu wyszedł poza skalę siatki centylowej.


Na szczęście nadal jest smukły. Wagowo mieści się w przedziale 50-75.


A jego BMI wskazuje prawie na niedowagę;).


Takie dokładne wykresy pochodzą ze strony WieszJak.


Z drugiej strony jest tak zainteresowany wszystkim co jemy lub pijemy, a cokolwiek wpadnie mu w ręce ląduje w buzi, że zastanawiam się, czy jednak nie zdecydować się na tą siatkę na owoce i dawać mu ją z owocem w środku - będzie się uczył gryźć, ulży trochę dziąsłom, pod którymi formują się ząbki i pozna nowe smaki i konsystencje.

środa, 24 lipca 2013

Krzesełko do karmienia

Klusek ma 4 miesiące i 3 dni. Nie umie jeszcze siedzieć, ale bardzo chce. Złości się w pozycji półsiedzącej i wciąż robi brzuszki. Krzesełko do karmienia chcę kupić już teraz, dlatego, że i tak będzie potrzebne [myślę, że może nawet za miesiąc:)], a takie wielofunkcyjne przydałoby się obecnie - kiedy robię coś w kuchni Dziabusz mógłby mi towarzyszyć, byłby na odpowiedniej wysokości, wszystko by widział. Oczywiście miałby opuszczone oparcie do pozycji takiej jak w leżaczku, z tą różnicą, że znajdowałby się wyżej, a nie przy samej podłodze. Pluszak nie jest przekonany, ale mam niezłe argumenty. Tylko problem jest z wyborem. W ofercie jest dużo różnych firm i funkcji. Nawet po określeniu wielu wymogów:
  • regulacja oparcia [leżaczek],
  • regulacja wysokości,
  • ewentualnie regulacja podnóżka,
  • zdejmowana podwójna tacka,
  • pasy bezpieczeństwa,
  • zdejmowane pokrycie [wygodne do czyszczenia],
  • nie drewniane,
  • nie rozdzielane na krzesełko i stolik,
nadal ciężko mi się na coś zdecydować. Sprzętów spełniających te wytyczne jest bardzo dużo, różnią się ceną [głównie ze względu na firmę], wyglądem, dodatkami. Niestety nie ma parametru stabilności - niektórzy piszą, że takie jest, ale jak to oceniają? Dziabusz jest bardzo ruchliwy i obawiam się, żeby podczas wiercenia się nie wywrócił krzesełka.
Opinie na forach też nie są pomocne - każdy ocenia subiektywnie i nawet jasne określenie oczekiwań, np. "szukam dobrego drewnianego krzesełka" nie wyklucza wypowiedzi w stylu: "drewniane są ciężkie i niepraktyczne, ja kupiłam..." i tu jakaś nazwa krzesełka plastikowego. Nie wiem jak podejść do zakupu. Zaraz wybiorę się z synkiem na spacer i zajrzę do sklepu stacjonarnego z tego typu akcesoriami. Może coś mi wpadnie w oko, a zamówić zawsze można online [najczęściej znacznie taniej]. Na żywo będę mogła "przymierzyć" Kluska do mebelka, sprawdzić, czy pasuje do jego budowy i czy jest mu wygodnie.

piątek, 19 lipca 2013

Nowa fryzura Dziabusza

Smyk miał już bardzo długie włoski, takie po 7 cm. Zachodziły mu na uszy i łaskotały w kark. Dziś, za sprawą jednej babci, Czupurek stracił trochę swojej czupurkowatości. Teraz wygląda bardziej jak chłopczyk [dotychczas mylono go z dziewczynką:)]. Jemu będzie wygodniej, chłodniej, a mi łatwiej przy pielęgnacji. Mały pukiel jego włosków włożyłam do specjalnie do tego celu przeznaczonej koperty w albumie:

czwartek, 18 lipca 2013

Towarzyski MIŚ

Mały Dziabusz, wbrew zaleceniom pediatry, za wszelką cenę próbuje siedzieć. Robi "brzuszki" tak chętnie, jak ja opornie. Nie lubi leżeć, nie chce być sam w kojcu. Woli towarzystwo:). Jacyś nowi ludzie albo ci już znani - wszystko jedno, ważne, żeby się interesowali Dziabuszem, mówili do niego i chwalili, chwalili, chwalili. To jest to, co Klusek lubi najbardziej, mały narcyzek.
Coraz słodszy jest i coraz śliczniejszy, choć myśleliśmy, że bardziej już nie można. Pluszakowi udało się go rozśmieszyć tak, że chichrał się w głos i nie chciał przestać - cudo. Uwielbiam go, kocham i mogłabym go wychwalać cały dzień i mówić tylko o nim, ale żeby nie odstarszać ludzi monotematycznością, piszę tego bloga:).
Nie wiem już, jak synka zabawiać. Kilkadziesiat minut dziennie leżenia na macie edukacyjnej, parę chwil na bujaczku, trochę gadania i spacery powoli przestają wystarczać. Niestety nadal jednym z ulubionych towarzyszy dnia jest telewizor i kupiony specjalnie dla niego telewizorek dla dzieci nie ma najmniejszych szans z pełnowymiarowym, dorosłym. 

czwartek, 11 lipca 2013

Pierwsze szczepienie i pierwszy... głosny smiech:)

Wczoraj [10 lipca] Czupurek przeżył swoje pierwsze szczepienie [nie licząc tych w szpitalu, na które nie mieliśmy wpływu]. Dostał zastrzyk standardowo - w udo. Pediatra pochwaliła, że jest dzielny. Na pewno wszystkim tak mówi, ale upierała się, że naprawdę. Obserwowaliśmy maluszka, zachowywał się jak zwykle. Nie był bardziej śpiący, ani bardziej rozdrażniony. Mniej też nie:). Oby tak dalej. Nie mam pojęcia, czy niebezpieczeństwo mija pierwszego dnia, czy w ciągu kilku następnych też mogą wystąpić jakieś niedyspozycje czy gorączka [tfu tfu].
W pewnym momencie zabawy, kiedy zagadywałam Dziabusza i szczerzyłam do niego zęby w nieustającym uśmiechu, zaśmiał się w głos. Krótko, ale wyraźnie. To było genialne:). Zastanawiam się, kiedy wejdzie mu to w nawyk i stanie się tak częste, jak codzienne gadulstwo i radosna buźka. Jak na razie był to jednorazowy "wybryk".

Dziś z kolei oparłam Kluska plecami o moją klatkę piersiową. Byłam w pozycji pół siedzącej, lekko nachylona do tył, a on zaczął ciągnąć główkę do przodu w czymś na kształt ćwiczenia brzuszków [tyle, że nie z pozycji leżącej] i "posadził" się na moich kolanach. Wytrzymał by tak pewnie dość długo, bo jak już jest "pionowy", to kudłatą główkę utrzymuje, choć go to męczy, jednak wczorajsza wizyta u pediatry przyniosła kilka odpowiedzi, w tym na pytanie, czy można już sadzać maleństwo podparte poduszkami - nie można. Grzecznie zatem zmieniłam ułożenie synka, ale z niecierpliwością czekam na moment, kiedy zacznie już siadać. Kiedy to nastąpi, pewnie będę chciała, żeby chodził. Na ten moment wolę siadanie:).

niedziela, 7 lipca 2013

PRZESĄDY

Wśród osób mocno wierzących często spotykam takie, które są jednocześnie ogromnie przesądne. Uważam, że jedno wyklucza drugie. Zawsze tłumaczę mojej babci, że jako chrześcijanka łamie przykazania boże wierząc w zabobony. Według mnie już pierwsze z podstawowych przykazań zabrania poddawania się przesądom - "nie będziesz miał bogów cudzych przede mną". A jak określić strach przed 7 latami pecha po rozbiciu lustra, czy konieczność sypnięcia za siebie solą przez lewe [czy prawe?] ramię, żeby uniknąć nieszczęścia po jej rozsypaniu, jeśli nie wiarą w nadprzyrodzone siły, magię, oddziaływanie wróżb? Drażnię się z babcią wyjaśniając jej, że powinna się z tego spowiadać - zawsze wtedy zmienia temat:).
W czasie ciąży słyszałam wiele ostrzeżeń i tak:
- dotknięcie jakiejś części ciała w wyniku przestrachu sprawi, że dziecko będzie miało w tym miejscu znamię,
- noszenie czegokolwiek na szyi grozi owinięciem pępowiny wokół szyi dziecka, co ciekawe to samo może się stać, kiedy ciężarna podnosi ręce do góry, kiedy kręci włosy lokówką, przechodzi pod kablami/sznurkami/liniami wysokiego napięcia, mierzy sobie obwód brzucha lub szydełkuje/haftuje/robi na drutach,
- seks na dwa miesiące przed porodem sprawi, że maleństwu będą ropiały oczy [to jest mój faworyt:)],
- spoglądanie na księżyc zapewni potomkowi łysinę, w słońce - płaczliwość, a przez wizjer/dziurkę od klucza itp. - zeza,
- zakładanie nogi na nogę zmiażdży dziecku główkę, a siadanie po turecku zapewni mu krzywe nogi,
- po porodzie trzeba się pozbyć kota, żeby nie wygryzło niemowlęciu ust [będą pachniały mlekiem],
- głaskanie barana w ciąży zapewni maleństwu kręcone włosy,
- oblizywanie noża grozi zajęczą wargą u noworodka,
- pochlapanie brzucha wodą sprawi, że dziecko zostanie alkoholikiem,
- dzielenie się jedzeniem przez ciężarną skutkuje zbyt małą ilością pokarmu po porodzie,
- zamartwianie się zapewni maluszkowi leworęczność,
- siadanie tyłem do kierunku jazdy w środkach komunikacji ułoży dziecko w pozycji pośladkowej,
- jedzenie kiszonych ogórków (!) sprawi, że mleko ciężarnej skwaśnieje, a wychodzenie na słońce - że się zsiądzie.

Jest też mnóstwo przepowiedni pozwalających przyszłym mamom poznać płeć dziecka:
- na chłopca wskazuje jedzenie ostrych potraw, wysoko umiejscowionych brzuch ciążowy, wieczorne mdłości, rosnący brzuch - bez tycia w pozostałych miejscach,
- dziewczynkę zapowiadają pojawiające się piegi, mdłości poranne, tycie w ramionach i pupie, jedzenie wielkiej ilości słodyczy, "niski" brzuch, zgaga [no chyba, że ma być chłopiec, to zgaga oznacza, że rosną mu włosy], utrata urody przez ciężarną.


Po szczęśliwym porodzie zaczęły się rady dotyczące Kluska. Usłyszałam już kilka ostrzeżeń, ale niektóre nie miały wytłumaczenia. Właśnie od babci dowiedziałam się, że Czupur nie powinien oglądać swojego odbicia w lustrze, jednak nie umiała mi wyjaśnić, jaki jest tego powód. Dzieci są bardzo zafascynowane patrzącym na nich z przeciwka małym człowiekiem i nie widzę powodu, dla którego miałabym odbierać synkowi tę przyjemność.
Są jeszcze dwa najbardziej popularne, poza tym z lustrem. Nie obcina się włosów do momentu ukończenia przez dziecko pierwszego roku życia, a także należy zawsze umieszczać coś czerwonego w okolicy maluszka. Najczęściej jest to czerwona wstążeczka, ale równie dobre będzie ubranko w tym intensywnym kolorze - zasada jest taka, że pierwsze spojrzenie obcej osoby ma paść na czerwony przedmiot i całe zło zawarte w tym spojrzeniu się wypali.

sobota, 6 lipca 2013

Poranek Dziabusza

Wczoraj długo i intensywnie walczyliśmy z balkonem, głównie Pluszak, ja go bardziej wtajemniczałam w tajniki działania artykułów gospodarstwa domowego typu mop parowy i środki czystości. Klusek spał już od 20, a my jeszcze o 23 wystawialiśmy na wyczyszczony balkon metalową suszarkę na pranie. Nie udało się jej bezszelestnie rozłożyć i narobiła mnóstwo hałasu upadając na kafelki. Tak się składa, że okno z Dziabusza pokoju wychodzi właśnie na balkon i jest stale otwarte. "Kamienny" sen malucha został wystawiony na próbę i łatwo się domyślić, że jej nie przeszedł. Nakarmiłam go zatem, skoro już się obudził i szybko zasnął z powrotem. Myślałam, że to przesunie mu porę wstawania na później, ale tak się nie stało - ponownie zjadł o 2 i ponownie zasnął, gdy tylko dotknął główką poduszki. Ale za to...
Obudziłam się o 7.15 i przytuliłam do Pluszaka budząc i jego. Wyruszył od razu po napoje do lodówki, a wracając zajrzał do Czupurka. Okazało się, że nasz niesamowity syn leży sobie całkowicie rozbudzony i "pykając" nóżką rozgląda się ciekawie. Nie mam pojęcia, od której nie spał, najpewniej od niedawna, ale jedzeniem nie był zainteresowany jeszcze kilkanaście minut. Jest niepowtarzalny.

Klusek zasmakował w telewizji, pewnie jak większość dzieci. Kupiliśmy mu zatem telewizor dla niemowląt.

W rywalizacji z pełnowymiarowym ruchomym obrazem ten mały przegrywa, jednak na trochę malca zajmuje, a nie emituje szkodliwego promieniowania. Teraz zastanawiam się jeszcze nad lusterkiem, bo bardzo interesuje Kluska własne odbicie, ale kojec, w którym spędza sporą część dnia, jest już tak obwieszony i zapełniony, że mam duże wątpliwości co do celowości zakupu. Ewentualnie powieszę lusterko na tą stałą część karuzeli, która jest mocowana właśnie do łóżeczka.